October Baby

October Baby to poruszająca opowieść o dziewczynie imieniem Hannah, która przeżyła aborcje. Film pokazuje, że to co miało być strzępkiem tkanek jest jednak człowiekiem...

Wyborcza się kompromituje

Dzisiaj Wyborcza uraczyła nas porcją wyrwanych z kontekstu słów ekspertów komisji Macierewicza. Faktycznie niektóre zdania wydają się śmieszne, ale gdy czyta się całe protokoły już tak śmiechowo nie jest.

Fotografika

Fotki i grafiki śmieszne aż do bulu;) (ostatnia aktualizacja-26.06.)

Najlepsze filmy i seriale

Chwila relaksu dla pasjonatów polityki

Teoria Życia TV

Drugi, lepszy obieg. Tego w TV nie zobaczysz!

Znajdź nas na Facebooku

Polub i miej pewność, że nic Cię nie ominie!

wtorek, 26 lipca 2011

Ranking energy drinków 2011.

Trochę na rynku energy drinków od ostatniego zestawienia energetyków się pozmieniało, więc czas najwyższy na kolejny ranking.
Będzie ono w nieco innej formie niż zawsze, bo w postaci tabelki, oczywiście cześć opisowa będzie, ale pod tabelką.


Jak widzicie u góry, im więcej eurogwiazdek tym energy drink lepszy.












Miejsce pierwsze: Space rocket. Napój energetyzujący wytworzony w firmie foodcare, której tak nawiasem mówiąc życzę żeby zbańczyła jak najszybciej. Space rocket mimo to bezkonkurencyjny w całym zestawieniu pod względem ceny i jakości. Ten napój energetyczny smakuje prawie jak Tiger a kosztuje tylko 1,98 zł za litr. Dostępny w sieci Carrefour(wcześniej można było go nabyć w sieci sklepów eko).

Power Moon.
Przez długi czas uważany za mój ulubiony energetyk, niestety musiał ustąpić miejsca nowemu królowi. W smaku jakby trochę truskawkowy, w przystępnej cenie, bo 2,59 zł. za litr. Dostępny w sklepach eko i niektórych mniejszych punktach.

Kite energy drink. Napój energetyczny dostępny w sieci sklepów polomarket. Intensywnie owocowy smak może być problemem dla niektórych użytkowników. Tym niemniej jest to bardzo oryginalna koncepcja, dodatkowo energy drink działa bardzo dobrze. Cena wyższa, bo 2,99 ale często można natknąć się na promocje w Polo, np. niedawno kupowałem po 1,99 za litr.

Be Power.
Energetyk z Biedronki. Różnie to z nim bywa, czasami jest bardzo fajnie zrobiony, że przebija power moona a czasami nie da się pić. Często też zmieniany jest skład, raz inozytol jest raz nie. Małym plusikiem jest też to, że co jakiś czas zmienia się butelka i szata graficzna. Dostępność bardzo dobra. Cena generalnie poniżej dwóch złotych za litr(ostatnio 1,89zł), w zależności od tego co zrobi konkurencja(przez długi czas najtańszym energy drinkiem był Hustler z Netto).

Amper Energy drink:
energy drink produkowany dla netto przez foodcare, podobny do space rocketa. Cena 1,75zł. za litr. Miejsce tak niskie, ponieważ jest dopiero w fazie testów i nie oszukujmy się sieć sklepów netto jednak nie jest zbyt ekspansywna jeśli chodzi o Polskę.

Level up.
Energy drink dostępny w sieci sklepów Żabka. Cenna 4 zł za litr. Butelka 0,5 kosztuje 2,5 zł a za puszkę trzeba dać 1,75zł i to właśnie te puszkowe odmiany są najciekawsze. Level up występuje w odmianach: o smaku koli, limonkowo-miętowym i żurawinowym. Żurawinowy jest wiadomo świetny. Byłem sceptycznie nastawiony do dwóch pozostałych. Zostałem zaskoczony gdy otworzyłem puszki. Kola była bardzo dobra, natomiast ten limonkowo- miętowy specyfik był znacznie lepszy niż odpowiedniki z innych firm.

Tiger. Produkowany przez maspex wadowice. Bardzo podobny do tego produkowanego swojego czasu przez foodcare. cena dość różna, ale wydaje mi się, że raczej będzie szła w dół, po prostu część sprzedawców liczy na nachapaniu się przy okazji też zmiany i nie zmniejszają cen, chociaż wiadomo, że w handlu hurtowym nowy tiger jest sporo tańszy. Najniższą cenę jaką do tej pory za litr tego energetyka spotkałem to 3,25zł.

Adrenaline moutain dew.
Specyfik produkowany przez pepsi. Odmienny od wszystkich innych energetyków, znacznie łagodniejszy w smaku, ale dobrze pobudza. Ostatnio natknąłem się na odmianę w butelce. Butelka 850ml kosztuje 5zł(chociaż widziałem też po 3,9zł jako cenę stałą). Może i nie jest to mało, ale ja uważam, że warto. Energetyk oprócz standardowej mieszanki zawiera jeszcze wyciąg z guarany i żeń szenia.

R20. Ten napój energetyzujący produkowany jest przez firmę Kofola SA. Jest na prawdę mocny, zawiera jeszcze wyciąg z guarany i żeń-szenia. Ceny niestety nie pamiętam. szkoda też że ciężko na dzień dzisiejszy znaleźć odmiany smakowe w sklepach.

Onyx energy drink. Napój dystrybuowany przez grupę Etna, właściciela klubu muzycznego Onyx. Napój raczej mało znany, ale ostatnio promowany jest na wybrzeżu(Mielno, Kołobrzeg). Firma ma aspiracje do wprowadzenia do sprzedaży specyfiku w całej Polsce. Napój całkiem dobry, ale troszkę drogi, bo 2,49 zł za puszkę i póki co jeszcze słabo dostępny. Należą się 3 gwiazdki, ale za gratisową zgrzewkę daję 4 ;)

Burn. energetyk produkowany przez Coca cola. Oryginalny smak, chociaż przy większych ilościach trochę mdły. Wyraźna nuta ananasa. Cena jednak wygórowana. Polecany raczej dla osób które energy drinki piją od święta.

Black.
Reinkarnacja tigera, w sumie to druga reinkarnacja, bo po drodze był jeszcze tiger black. Mieliśmy nadzieję, że po zakończeniu konfliktu z Michalczewskim ceny energy drinków od foodcare unormują się. Jak dobrze wiemy ta firma sztucznie podbijała cenne Tigera tak, aby więcej konsumentów kierowały swoje oczy w kierunku n-gine. Jednak Black po dzień dzisiejszy ma cenę z sufitu. Black jest dziś w zestawieniu, tylko z powodu dawnej sławy.

Force24.
Energy drink z polomarketu. Lekki energy drink o bardzo dobrej cenie, w zależności od okresu cena od 1,59 za litr do 2,4zł. Właśnie dla samych energy drinków warto jest odwiedzić polo market.

N-gine.
Tańsza wersja Blacka. Ostatnio pojawił się też w litrowej butelce za 4,5zł(polo market). Fajny design butelki. N-gine występuje też w wersjach smakowych. ja próbowałem tylko o smaku mojito. Więcej już tego szajsu nie kupię, na prawdę źle skomponowane te połączenie limonki z miętą. Nie polecam.

V-max. Duży plus dla producentów za wytrwałość, bo energy drink to przeciętniak. Nie wyróżnia się ani ceną ani smakiem. Plusem jest to, że występuje w sieci abc i innych mniejszych sklepach. Zmrożony smakuje nawet spoko.


hools energy drink. Mimo, że tworzy go firma z końcówką SA.(spółka akcyjna) nic o firmie nie wiemy, bo nie ma nawet gotowej strony internetowej. Firma ta tworzy energy drinki w trzech smakach: klasycznym mojito i tequila, chociaż z tym ostatnim smakiem jest jak z UFO, każdy słyszał nikt nie widział. Energetyki od tego producenta smakują standardowo, być może są produkowane przez innego producenta. Ponadto są stosunkowo drogie. Może będę miał lepsze zdanie jak w moje ręce wpadnie puszka o smaku tequili.

Las Vegas energy drink. Standardowy energy drink. Z braku innej alternatywy można pić, nie zabraniam. Plusik dla tego specyfiku ode mnie za fakt, że materiał testowy dostałem za free. Co prawda nie bezpośrednio od dystrybutora, ale niech będzie. Chciałem dać nawet 3 gwiazdki, ale się rozmyśliłem.

Power on.
Energetyk z intermarche. Smak taki sobie, cena też. Z braku laku można kupić, ale generalnie nie warto.

Tabu energy drink
. Nie dość, że wcale nie jest taki to co tu dożo mówić chujowy. odradzam zakup.


Vulcan energy drink.
Sytuacja podobna jak z tabu, tylko, że trochę tańszy ten vulcan. Pijesz na własną odpowiedzialność.

Pozostałe zestawienia:
http://teoriazycia.blogspot.com/2010/04/ranking-energy-drinkow.html

http://teoriazycia.blogspot.com/2010/07/ranking-energy-drinkow-cz2.html

http://teoriazycia.blogspot.com/2010/10/napoje-energetyzujace-pogromcy-mitow-i.html

środa, 20 lipca 2011

Do kołtuna III RP.

Kolejny świetny tekst Bronisława Wildsteina. Tekst o młodych wykształconych z dużych miast inaczej zwanych lemingami, bądź pelikanami(bo wszystko łykają). Doskonała diagnoza stanu umysłowego tłuszczy naszego społeczeństwa. Jest to też apel o wyjście z ciasnoty intelektualnej, zobaczenie czegoś z szerszej perspektywy niż czubek nosa. Wildstein trafnie punktuje hipokryzje i bezrefleksyjność lemingów. Na prawdę polecam.

http://uwazamrze.pl/2011/07/do-koltuna-iii-rp/

Niżej fragment tekstu. Polecam oczywiście kupienie gazety w kiosku.

Zaniepokojony rozszerzeniem się przypadłości zwanej kołtunerią w Polsce współczesnej postanowiłem napisać
do dotkniętych nią rodaków, zachęcając ich do radykalnej kuracji

Bronisław Wildstein

Ta przykra i zaraźliwa dolegliwość, z której epidemią mamy wręcz do czynienia dzisiaj w naszym kraju, jest na szczęście stosunkowo łatwa do wyleczenia, chociaż ochrona przed nią wymaga ordobiny psychicznej higieny. Zanim jednak zaproponuję środki zaradcze, powinienem dokonać diagnozy schorzenia, do walki z którym zachęcam.

Filister, czyli kołtun

Kołtun to polskie określenie filistra. Filister to człowiek o radykalnie ograniczonych horyzontach, powodowany splotem kompleksów, osobnik cierpiący na duchową atrofię, przekonany o tym, że jest członkiem awangardy ludzkości, indywiduum żyjące wyłącznie w świecie stereotypów i frazesów, których powtarzanie daje mu poczucie przynależności do elity.

Filister jest produktem nowoczesności. Nie dlatego, że wcześniej nie było osobników ograniczonych, których samoocena radykalnie rozmijała się z możliwościami.

Polecam też: http://wpolityce.pl/view/15268/Apel_Wildsteina_do_koltuna_III_RP__wyjdz_z_koltunstwa__a_wtedy__otworza_sie_mozliwosci__pojawi_sie_przed_toba_nowy_swiat_.html

niedziela, 17 lipca 2011

Partie polityczne.

Jak donosi fronda.pl we Włoszech nawołują do utworzenia partii katolickiej, w czym nie widzę niczego zdrożnego, ale ja jakiś dziwny jestem, niepostępowy, nietolerancyjny i w ogóle ślepy z nienawiści.

Przecież doskonale od michników i innych urbanów wiemy, że odwoływanie się do wartości chrześcijańskich to fundamentalizm i zaścianek. Co innego wartości wyznawane przez lewaków(wiem że to oksymoron, ale rozumiecie o co mi chodzi), które są cacy i w ogóle potrzebne do "pluralizmu". Pluralizm jak wiadomo to mówienie tego samego z innych pozycji.

Tak więc utworzenie takiej partii było by zaprzeczeniem pluralizmu i niebezpieczne dla "demokracji". Tak samo jak prawda gorszy, tak moralność chrześcijańska jest czymś z punktu widzenia lewaka nieprzyzwoitym.

Lewactwu, wiec taka partia by przeszkadzała, ba była by nawet śmiertelnym zagrożeniem. W końcu ktoś głośno zacząłby weryfikować te wszystkie komunistyczne nonsensy i lemingi mogłyby się pobudzić a to już byłoby groźne dla towarzystwa.

A propos nonsensów, to nonsens może funkcjonować, tylko wtedy gdy człowiek nie zastanawia się nad działaniem materii w której ten nonsens funkcjonuje. Tak więc niż jedno zdanie w dyskusji dla lewaka jest zabójcze. Fakt z natury rzeczy łatwiej jest udowodnić niż nonsens, wiec trzeba jakoś inaczej. Dlatego też tak mało widzimy dziś merytorycznych dyskusji przeciwko Radiu Maryja.

A wracając do wartości chrześcijańskich, to już same obnoszenie się z nimi jest dla towarzystwa szalenie irytujące. Stąd te próby usuwania krzyży ze szkół, czy próba uciszania biskupów, czy ogólniej rugowanie wartości chrześcijańskich z ogólnego dyskursu.

Pewien lewak- Magdalena Środa powiedziała kiedyś, że religia powinna być jak seks, czyli czymś prywatnym, rzeczą którą powinno raczej nie epatować, ale pół biedy było by jakby faktycznie tak kobiecina tak myślała. Zdanie było aktualne wtedy w ramach mądrości etapu, bo jak wiemy jakby spytać ją o parady pederastów, to uznałaby że to już nie jest prywatna sprawa. Kolejna mądrość etapu jest taka, że religia jako tak powinna być nielegalna, jak to w komunizmie.

Tak, więc nie dajcie się nabrać jazgotom tych gnid, gdyby przyszło do zakładania partii katolickiej w Polsce. Taka partia jest potrzeba i już.

niedziela, 3 lipca 2011

Wakacje.

Jak doskonale wiemy właśnie rozpoczęły się wakacje.

Wakacje to czas odpoczynku i beztroski, ale też czas licznych zagrożeń, nie tylko zdrowia, ale także i życia.

Wielu młodych ludzi przechodzi wtedy swoją inicjację alkoholową, narkotykową i seksualną. Wielu też rozpoczyna swoją pierwszą pracę, dlatego też apeluję do najmłodszych czytelników o rozwagę.
Jeśli chodzi o alkohol, to wiadomo jest bardzo silnie związany z naszą kulturą, żeby nie powiedzieć z cywilizacją, więc namawiać do abstynencji nie będę, ale sugeruję pewien umiar. Pamiętajmy, że dla osoby, która pije po raz pierwszy 25mg alkoholu(jedno piwo lub 60ml wódki) to już ilość mogąca wywołać zmianę nastroju i zaburzenie koordynacji.

Narkotyki. Nie bierzcie, nie warto. Nie będę tu rozwijał tematu wpływu na organizm poszczególnych substancji narkotycznych a chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że narkotyki są substancjami nielegalnymi, przez co nie podlegają kontroli czystości składu i ogólnie jakości, wiec w ich składnie nie musi znajdować się tylko substancja czynna, ale i wszystko inne np. w amfetaminie może znajdować się gips, ale też strychnina.

Inicjacja seksualna.
Często powiązana z wyżej wymienionymi czynnikami. Apelowałbym w tym miejscu jednak o wstrzemięźliwość, bo nie wydaje mi się aby marzeniem nastolatka był ten pierwszy raz w stanie braku, bądź ograniczonej świadomości. Poza tym raczej nie zalecałbym się spieszyć z "pierwszym razem" ponieważ średnia wieku inicjacji seksualnej wynosi około 18 roku życia, ale pamiętajmy, że cześć młodzieży przechodzi ją znacznie wcześniej i to takiej młodzieży o której delikatnie mówiąc nie można się pozytywnie wypowiedzieć. Oni też są brani do średniej, wiec inicjacja w wieku np. 20 lat też jest czymś normalnym. Pośpiech wskazany jest przy łapaniu much jak to mówią.

Praca. Generalnie czym wcześniej tym lepiej, ale najlepiej gdzieś blisko domu, optymalnym wyjściem była by praca u sąsiada bądź rodziny. Ale nie na tym chciałem się skupić. Moim zdaniem najbardziej nieodpowiedzialnym wyjściem jest szukanie pracy za granicą na własną rękę, będąc już za granicą. Podczas szukania pracy z granicą sugerowałbym wybieranie takich pracodawców u których pracowali już nasi znajomi i rodzina. Gdy nie mamy takiego komfortu wybierajmy renomowane pośrednictwa pracy, wiem, że to mniej się opłaca ponieważ pośrednik zabiera swoją dolę, ale pewność jest jednak wiele warta. Możemy też sprawdzić pośrednika np. tu http://www.kraz.praca.gov.pl/StronaGlowna.aspx.

Warto też unikać pewnego typu ogłoszeń np. o naborze do pracy jako stewardesa, barmanka itp. Często pod takimi ogłoszeniami kryją się handlarze ludźmi.
Naszą czujność powinny wzbudzić ogłoszenia w których proponowany zarobek jest nadzwyczaj atrakcyjny. Będąc za granicą pamiętajmy, że nie jesteśmy pozbawieni pomocy. Zawsze możemy zwrócić się do konsula lub różnego rodzaju fundacji np. do fundacji La strada(http://www.strada.org.pl/). Nie gódźcie się też na pracę na czarno, czy na przetrzymywanie waszych dokumentów. Odradzam też wyjazdy zagranicę z osobami świeżo poznanymi o których niewiele wiemy i nie ważne tu jest czy tylko na wycieczkę, czy do pracy. Część handlarzy ludźmi, właśnie w ten sposób działa, czyli najpierw uwodzą kobietę, żeby następnie sprzedać ją do prostytucji.

Tak, więc apeluję do Was o rozwagę, aby te wakacje były czasem relaksu i zabawy a nie dramatem.