Nowelizacja ustawy zabraniająca sprzedawania śmieciowego jedzenia na terenie szkół ma wejść w życie od nowego roku szkolnego, więc jak nietrudno się domyślić następny tłusty czwartek w szkołach będzie nielegalny.
Edukację szkolną zakończyłem już jakiś czas temu, ale jeszcze dobrze pamiętam, że po jedzenie do sklepiku chodziło się głównie na przerwie śniadaniowej, ewentualnie na długiej pauzie.
Z jednej strony więc mamy zakaz śmieciowego jedzenia a z drugiej "brak kultury jedzenia śniadań" jak to ujęła pewna pani od dorsza.
Samo przez się nasuwa się pytanie: czy następną grupą po górnikach i rolnikach z którą rząd chce walczyć nie są przypadkiem głodne dzieci?