wtorek, 30 czerwca 2009

Kilka słów o teorii.


Co prawda mój blog ma bardziej formę hipotez niż teorii, ale wszystkie moje wynurzenia próbuje w sposób obiektywny tłumaczyć a poza tym to teoria ładniej brzmi he he. Należało się wam kilka słów wyjaśnienia w końcu mój blog w tytule ma teoria życia, ale do rzeczy naszymi teoriami będziemy sobie tłumaczyć po prostu pewne zjawiska które obserwujemy na co dzień. Teorie będziemy raczej traktować jako przybliżenia porównania bo zależy nam bardziej na szacowaniu niż na liczeniu. Nie wszystkie czynniki jesteśmy w stanie uwzględnić więc szacowanie jest nam dużo bardziej przydatne. Ważne jest abyśmy nasz margines nie mieli zbyt szeroki ani zbyt wąski. Musimy też zostawić sobie trochę pola na improwizacje(po co trzymać się założonego planu gdy nadarza się jakaś okazja)
Teoria będzie na służyła niczym notatka w brudnopisie. Nasze teorie nie muszą być zawsze zrozumiałe dla kogoś z zewnątrz służba niczym notatka nielinearna(ważne żeby to tobie służyła) z resztą raczej nikomu nie musisz się tłumaczyć ze swoich myśli. Jeśli jakieś zagadnienie jest zbyt trudne spróbuj sobie skojarzyć z już istniejącą zależnością np. społeczeństwo niektórzy porównują do organizmu a ludzi do komórek tego ciała, ale ich teoria jest niewydolna, ponieważ już pod względem elementarnym coś nie gra, bo łatwo można zapytać w organizmie komórki dzielą się zasobami a w społeczeństwie nie bardzo, ale oczywiście taka teoria w wąskim zakresie może być komuś przydatna. Czemu nie. Choć wiadomo, że po głębszym przemyśleniu jest do dupy. Według mnie społeczeństwo bardziej przypomina łańcuch troficzny niż organizm. Silniejszy zjada słabszego. Pasożyt żeruje na innym organizmie, a poziomy troficzne mogą symbolizować warstwy społeczne. Czemu nie. Ktoś powie niezła teoria, ale ona też nie jest prawdziwa. Trzeba by stworzyć jeszcze inną teorie podać inne porównanie, ale taka teoria raczej większości będzie odpowiadać choć jest tylko przybliżeniem. porównanie z reguły jest kulawe, więc jego dokładność znacznie poniżej 100%. Musimy też uważać żeby nie przestrzelić całkowicie, teorie zmieniamy tak często jak nam to potrzebne i w miejscach w których nie trzyma się kupy. nasze teorie musimy cały czas konfrontować z rzeczywistością. Porównywać elementy naszych schematów porównywać cząstki poszczególnych elementów odpowiadających sobie.
Do teorii można dość na co najmniej dwa sposoby. Pierwszy to intuicyjnie rzucić porównanie następnie sprawdzać jak się ma to do rzeczywistości. Jeżeli nie mamy pomysłu stosujemy sposób drugi czyli dany schemat dzielimy na drobniejsze części a te części porównujemy do innych a tamte grupujemy w znane nam schematy i wybieramy bardziej użyteczny nam. Z czasem stajemy się coraz bardziej biegli w tworzeniu teorii i drugiego sposobu już tak często ni używamy. To by było na tyle teorii teorii.

poniedziałek, 29 czerwca 2009

Teoria w praktyce, czyli trening

Tak sobie kiedyś pomyślałem trening czyni mistrza. Zdanie to trzeba rozumieć dosłownie, więc czym prędzej wziąłem się za poprawianie biegłości w dziedzinach związanych z relacjami międzyludzkimi. No niby fajno, ale naprawdę za trening mogłem się wziąć gdy zrozumiałem, że powaga sytuacji nie jest zbyt wielka. To tak jak np. Raul Gonzales nie będzie testował nowej techniki strzału karnego podczas meczu finałowego ligi mistrzów gdy wynik spotkania nie jest jeszcze pewny. Tak ja musiałem się zdystansować i przyjąć że obecny czas jeszcze nie jest niczym wielkim. Muszę potrenować przed prawdziwym życiem. Tak samo jak trening poprzedza mecz. Nie możliwe jest dobrze grać bez treningu, więc trenować trzeba a żeby trenować trzeba mieć czas, a żeby mieć czas trzeba go sobie wydzielić.


Wiąże się to z planowaniem i ustalaniem generalnie strategii dalekosiężnej. Wiemy przecież że improwizacja na dłuższa metę przynosi więcej szkód niż pożytku. W życiu jak na forexie trzeba próbować różnych technik i wybrać tą która nam najlepiej pasuje, ale najpierw przetestuj na koncie demo. Takim kontem demo są dla mnie ostatnie lata życia gdzie testuje pewne strategie. Najpierw szacuje ryzyko i potencjalny zysk w danym przypadku i sprawdzam wynik po zakończonej próbie w ten sposób weryfikuje słuszność założeń. Co ciekawe często dochodzę do szokujących wniosków, że ryzykowna strategia z pozornie małą skutecznością może dać oszałamiające rezultaty.
Osobiście nie radzę stosowania takich strategii, ponieważ zmniejszają naszą czujność i wyczucie terenu. Mogą doprowadzić do tego że będziemy mało czuli na anomalie możemy je z czasem uznać za normę. A stan nierównowagi może się utrzymywać przez dłuższy moment może nas to zwieść i skłonić do kolejnego brnięcia w ryzyko. Podobne zjawisko ilustruje przykład bańki spekulacyjnej np. na giełdzie papierów wartościowych w 2007 roku, gdy media prześcigały się w zwiastowały coraz to nowe rekordy wartości indeksów. Egzaltacji nie było końca. Jakby to indeksy miały rosnąć w nieskończoność a przecież były ogromnie przeszacowane. Gdy bańka spekulacyjna pękła, czar prysł okazało się że rzeczywistość wygląda z goła odmiennie.
Czy jestem za stosowaniem ryzykownych metod? Raczej nie, ale przedstawię dwa stanowiska w tej sprawie. Pierwsze to takie, że gdy masz wiele możesz zaryzykować część i zarobić bardzo dużo, lub mając bardzo nie wiele zyskać sporo, lub też znając cały mechanizm móc się bronić przed działaniami spekulacyjnymi naszych potencjalnych rywali. Ja wybieram zdecydowanie to drugie, ponieważ jak wiecie mój system wywodzi się z postawy defensywnej, więc raczej nie będę nigdy w stanie opanować tej jakże ofensywnej sztuki działania asymetrycznego i paradoksalnego.



Ostatnie kilka miesięcy było tylko czasem pomiarów i testów w celu zrozumienia mechanizmu. Co prawda straciłem na tym dość sporo, ale za to zyskałem bardzo cenne doświadczenie, które przyda się w dalszym życiu. Dzięki temu wiem, że ryzykownie można grać gdy nić już prawie nie mamy lub gdy mamy już tyle, że nam już to zdecydowanie wystarcza. A poza tym strata na koncie demo tak nie boli. W moim przypadku sprawa dotyczyła sytuacji w której wydało się że jestem osobą bezwzględną, knująca, żadną władzy. Wydawało by się że jestem w tym momencie całkowicie zbankrutowany a moje dążenia na tym gruncie już się nie rozwiną, ale co się okazało, że zamiast buntu przeciwko mojej osobie ukształtowała się akceptacja tej niedoli w myśl zasady nie wchodzenia mi w drogę „nie szukania problemów”. Udało się, ale mogło się nie udać. Wtedy mogłem zrealizować zysk i czekać na inną dogodną okazje, ale ja się pchałem z bańki w bańkę nie dużo by brakowało straciłbym wszystko. Co prawda na demo, ale traktowałem to bardzo poważnie. Co prawda i tak wyszedłem na plus, ale perspektywy były ogromne, ale to i może nawet lepiej. Dzięki temu łatwiej w przyszłości będzie zachować zimną krew.

niedziela, 28 czerwca 2009

Czy kominek jest pedałem?




To "k" bez nóżki to aluzja do ugryzionego jabłka apple przypadek? Jedźmy dalej:




Widzę komin otwierasz się na nową grupę docelową tylko nie otwórz się za mocno, bo ci wątroba przez dupę wyleci. Zacznij jeszcze wstawiać emotikony typu ;p i innych elementów pokemoniastego pisma i sprawa będzie jasna.

Taka niby zmiana że kominek już nie przeklina, bo to nie eleganckie i dla prostaków. Próbuje jeszcze komuś wmówić, że teraz teksty są inteligentniejsze niż kiedyś i żeby je skumać też musisz być bardziej inteligenty. W sposób podstępny ten pan próbuje tworzyć aurę niezwykłości wokół swojej osoby. A propos elegancji to przeklinanie jest bee, ale obrażanie ludzi pisząc buk, borze itd to mu nie przeszkadza.Być może się komin do ekoterrorystów zapisał bo wszędzie widzi drzewa na początek bukowinę, ale być może niedługo będzie, i grab, i dąb może nawet i olcha.