Ostatnio zastanawiałem się kto może stać za podsłuchami w PO i okolicach. Ta sprawa nie jest jeszcze rozstrzygnięta, ale oczywiste jest, że podsłuchy miały wyeliminować zaufanych ludzi Donalda.
Premier podobnie jak wielu innych polityków woli mieć wokół siebie ludzi biernych, ale wiernych niż wybitnych fachowców. Ludzie zależni są po prostu bardziej przewidywalni i bardziej zdyscyplinowani. Generalnie fajnie jest wokół siebie poumieszczać swoich kumpli, bo mniejsze jest prawdopodobieństwo wpadki.
Nigdy nie ukrywałem, że życzę Donaldowi jak najgorzej, ale mogę mu dać jedna dobrą radę: jeśli chcesz się uratować zdymisjonuj wszystkich którzy zostali nagrani, inaczej sam będziesz musiał zrezygnować.
Takie są fakty. Tak pięknie szło Donaldowi eliminowanie wewnątrz partyjnej konkurencji, że myślał, że w platformie jest tylko miejsce dla kolegów. Niestety ktoś miał inne plany. Ostatnio najbardziej tępiony był Schetyna, więc trop prowadzi w jego kierunku lub w kierunku kogoś kto go promuje np. w kierunku Dużego Pałacu. Możliwe, że Bredzisław chce mieć większy udział w rządzeniu, chociażby po to, aby zapewnić sobie finansowanie kolejnej kampanii, bo jeśli Donald chciałby pocieciować pod żyrandolem to zawsze może obciąć kasiorę na kampanie i wtedy Komorowski może pożegnać się z drugą kadencją.
Dlatego też prezydent może chcieć poumieszczać maksymalnie duża ilość swoich ludzi na wysokich stołkach w rządzie, którzy już zadbają o jego sprawy.
Jeśli następne taśmy będą dotyczyć Pitery i lub Kopacz to będziemy mieli potwierdzenie. Może na te taśmy czeka premier i liczy ilu ludzi musiałby faktycznie zwolnić a zwolnić będzie musiał i tak się cała draka do wyborów rozejdzie po kościach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz