wtorek, 29 września 2009
Alicja T.
Oglądałem wczoraj program Tomasza Lisa. Gościem była oczywiście pani Alicja 1000. Gdy usłyszałem, że będzie ona występowała tam pomyślałem sobie niezła będzie jatka, jeśli ona będzie musiała się sama bronić. Bo jak wiemy pani Alicja T-1000 do inteligencji nie należy.
Niestety Alicja T. Tysiąc nie siedziała na foteliku przy Tomaszu.
http://www.tomaszlisnazywo.pl/
Tak jak się spodziewałem jeśli Alicja Tysiąc musiałaby się sama bronić, dostałaby wpierdol, bo już na samym wstępie facet z Gościa Niedzielnego zmiażdżył ją argumentami. Alicja k1(ostatnio przechrzczona na Alicja k130) siadła na widowni obsadzona z obu stron towarzyszkami z Polskiej Federacji na rzecz Kobiet i Glanowania Rodziny(ta w czerwonym to Ewa Dąbrowska-Schulz, która jakiś czas temu dostała nieźle po głowie od Janusza Korwina-Mikke)
Alicja Tysiąc stwierdziła, że słowa z Gościa Niedzielnego ją bolały i bolą do dziś. Cóż, kwestia wrażliwości. Później stwierdziła, że nie wolno mówić o niej w kontekście aborcji używając jej nazwiska (za to sąd stwierdził, że można). Najśmieszniejsza była sytuacja, w której przerwała wypowiedź Bogumiła Łozińskiego, twierdząc że to on uważa, że aborcja jest zabójstwem, a ona inaczej, i wobec tego, że ona ma swoje zdanie, to prosi, by Łoziński je... (tutaj się zapowietrzyła), bo nie było wiadomo co Łoziński ma robić z jej zdaniem i tylko nerwowo rozejrzała się po swoich kompankach, by coś podpowiedziały! Niestety, ani Dąbrowska-Schulz, ani ta od kondomów nic nie wymyśliły i nie powiedziały na ucho...
Ogólne wrażenie - biedna kobieta, którą feminazistki wykorzystują.
Kazimiera Szczuka zachowywała się po prostu chamsko przedrzeźniając Girzyńskiego, jechała po bandzie na antyklerykalizmie, lansując przy okazji bajkę o biednej Alicji, która to musiała się bronić przed nikczemnymi, wszechpotężnymi władcami świata, jakimi są kościelni dygnitarze, czy jakoś tak. Na szczęście udało się bohatersko wybrnąć z tej sytuacji. Powiedziałbym nawet niczym bohaterska obrona Częstochowy, ale to porównanie byłoby chyba nie na miejscu.
Kalisz najpierw twierdził, ze GN twierdził, że Alicja zabiła dziecko, na co mu pięknie Piecha zripostował, że nie dziwi się, że nie wie co pisze GN, skoro jako komunista takiej gazety nie czyta. Później zaczął sypać łaciną, po co trudno powiedzieć, może aby fajniej wyglądało i potwierdzało jego racje, ale w jaki sposób nie wiem.
Na koniec zaś Kalisz powiedział, że Kościół ma szerzyć miłość, a nie nienawiść. Taka mowa trawa, czyli coś powiedzieć a nic nie powiedzieć a przy tym jeszcze coś zyskać. Czyli jednoznacznie można stwierdzić, że koalicja komunistyczna na rzecz promowania aborcji: Kalisz-Szczuka delikatnie mówiąc nie popisała się.
Za to popis(nie mylić z PO-PiS)dali posłowie PiS-u właśnie. Pokerowe zagranie Girzyńskiego z zacytowaniem wywiadu z Alicją, że wyskrobałaby Julkę gdyby wtedy miała 5 tys. po prostu zmiotło oponentów, że aż zaczeli majaczyć. Np. Szczuka o jakieś edukacji seksualnej. Na marginesie chciałem wspomnieć, że w W. Brytanii mają tą edukację seksualną właśnie, czego efekty we wcześniejszych wpisach przedstawiałem:
http://teoriazycia.blogspot.com/2009/09/bezstresowe-wychowanie-cd.html
Post robi się już nieco przydługawy, więc resztę dokończę jutro. Na koniec powiem jeszcze, że mam prosty sposób na rozwiązanie kwestii aborcji i eutanazji(często te zbrodnie próbuje się przepychać niejako w pakiecie). Otóż zwolenników eutanazji powinno się poddawać natychmiastowej eutanazji w myśl zasady: macie co chcecie. Przy życiu pozostaliby tylko przeciwnicy zalegalizowania tegoż procederu, więc spór by po prostu wygasł.
Natomiast pewnym problemem są zwolennicy aborcji, bo mało który z nich gdy był nią zagrożony mógł się na ten temat wypowiedzieć.
Ten problem zastawmy może na później.
sobota, 26 września 2009
mięsko
Miałem ostatnio bojowe zadanie. Mianowicie miałem nabyć kiełbasę na grilla. Grilla organizowaliśmy ze znajomymi, ale to ja miałem zająć się kiełbasą. Oczywiście zrzutka była.
A wiec jestem w masarniczym i od razu w oczy rzuciła mi się kiełbasa o wdzięcznej nazwie „kiełbasa ze świniobicia”(znajomym powiedziałem, że z koniobicia) Trochę się świeciła, więc pomyślałem, że pewnie w nocy myli ją ludwikiem a rano przetarli szmatką i nasmarowali oliwą.
Oto taki fajny sposób na odświeżanie wędlin.
Znam jeszcze kilka fajnych sposobów na odświeżanie mięsa np. jak już trochę zaczyna śmierdzieć można zamarynować w przyprawach i puścić na dyskont.
Można też po mielić ze świeżym i bezpośrednio sprzedać bądź zrobić z tego gotowe mielone lub pokroić w kawałki i sprzedać jako gyros.
Z trudniejszym zadaniem mamy do czynienia gdy musimy odświeżyć kawał surowego mięcha np. karkówki bądź szynki. Wtedy musimy mieć w posiadaniu mały zapas pektosoli(sól+ Azotyn sodu). Jak nam zaczyna mięso trochę ciemnieć to wkładamy do takiej pektosoli i ono momentalnie nabiera koloru mięsa świeżego.
Można też wybrać najbardziej hardcorowy sposób np. tak jak robi to Carrefour czyli na starą datę ważności przykleić nową.
Ale co np. z szynkami? Na to też znaleziono ostatnio sposób. Pionierami w tej materii jest Kaufland niedawno też i Intermarche.
15 września rusza nowa kampania wizerunkowa Intermaché, która będzie wsparta spotami w najważniejszych kanałach telewizyjnych w Polsce.
Zmianie ulega również hasło sieci. Tanio i świeżo to przekaz, który będzie powtarzany we wszystkich narzędziach komunikacji z klientami.
Ponoć teraz wędzą sami. To pewnie każdy pomyśli, że to teraz świeższe będzie no niekoniecznie, bo można zastosować trick z pektosolą, czyli będą wędzić tylko to mięso, które będzie im się psuć. Nie oszukujmy się, te wędzarnie nie są po to aby dbać o klienta i oferować mu namiastkę tradycyjnego wyrobnica, tylko żeby zmniejszyć koszty recyklingu mięsa.
Ps. Nikogo w tym miejscu nie zniechęcam do jedzenia mięsa, bo mięso trzeba jeść. Wiadomo przecież, że jest zdrowe, tylko trzeba dbać, żeby mięso pochodziło z pewnego źródła.
środa, 23 września 2009
poniedziałek, 21 września 2009
coś się ruszyło
Z pewnością zapisze się ona w mojej pamięci na zawsze, a za sprawą niecodziennych okoliczności związanych z tamtym dniem. Tego dnia szedłem sobie ulicą z moją dupeczką. Nic szczególnego powiecie. No ja też tak myślę, ale idźmy dalej. To idę sobie dalej ulica a tam. Gościu który rozdaje gazety. Wziąłem, choć na co dzień nie biorę, nie biorę bo nie pomagam. Nie pomagam, bo mam to głęboko w dupie. Do normalnej roboty obiboki a nie ludzi wkurwiać. Czasami biorę gazetę, albo ulotkę ale tylko dlatego, bo czasami mi szkoda jak jakaś brzydula, to rozdaje, albo hipopotam, a niech ma niech zarobi na pączka i kilo boczku. A tak poważnie to gdy widzę jakąś fajną dupeczkę to nie biorę od niej tego co rozdaje bo i po co i tak sobie poradzi.(teoria ewolucji) natomiast jak widzę jakiegoś szkaradnego osobnika, który nie może wytrzymać do następnego posiłku to pomagam, biorę tą ulotkę a nawet dwie. Ale inaczej było tym razem. Co prawda gazety rozdawał gościu, ale nie był brzydki ani gruby, więc nie kwalifikował się do pomocy(tak, tak zarówno kobiety jak i mężczyźni traktowani są równo!) przechodzę koło gościa udawając, że nie widzę odwracam głowę w drugą stronę a tam pełna pretensji twarz Marzenki, mówiąca weź! Ja na to nie. Jak nie, weź i już! Wziąłem chodź brać nie powinienem, ugiąłem się.
Gazetę schowałem do plecaka i poszedłem do szkoły. Zatrudnili nową panią przedszkolankę, więc nie chciałem mieć już na początku tyłów u pani wychowawczyni, więc zdecydowałem, że lekturą zajmę się po lekcjach. Już od początku dnia coś nie grało, wziąłem gazetę a z domu stare śniadanie, nie ta śniadaniówka. Nikt mi jedzenia odstąpić nie chciał, więc wyciągałem 2 zeta z kieszeni i poszedłem do sklepiku szkolnego, kupiłem batona. Batona zjadłem szybko, więc miałem czas na przeczytanie lektury jaką było metro- ścierwo agory. Chciałem zobaczyć co tam Michnik wyjąkał.
Pomijają już sławienie jedynej słusznej partii w oczy rzuca się tytuł. No rzuca się bo na pierwszej stronie. ZUS. ABW przyszła po prezesa i dyrektorów. Myślę sobie może jest to związane z nasza potrzeba ilustracji przykładu z życia dotyczącego naszego niedawnego tekstu o teorii oszukiwania, czyli ekonomi behawioralnej. Ale dla mnie ważniejszym tematem było. Nabazgrane coś na 6 i 7 stronie. Na szóstej i siódmej str. To pewnie pomyślicie 2 strony. No nie do końca, tekstu tam było na pół strony, tylko komuś tak się chujowo przedrukowało, że mu na drugą stronę wjechało.
O niebagatelnym tytule Wenecja odpływa na lewo. I prowokujące zapytanie: co sądzicie o festiwalu, na którym Oliver Stone prowadza się pod rękę z dyktatorem Hugo Chavezem.
My osobiście nic nie sądzimy, bo nie myślimy tak odpowie zgodnie chór przechodniów. Nie sądzimy nic bo nie było o tym jeszcze w telewizji. Chociaż nie, raczej go nie lubimy, bo to jakiś terrorysta jest antyamerykański czy cóś. Ach tak. Nieźle, nieźle fajnie bo wcześniej pojawia się w pytaniu słowo dyktator. No i już wiemy, że jest nie możemy mu ufać. Przecież i dyktatorem był/jest Husajn, Łukaszenko, Hitler, Mussolini,
W artykule wypowiada się jakiś
Poglądami jako takimi w tym miejscu zajmować się nie będziemy. Zajmijmy się analizą samego teksu, tropieniem populizmu i wmuszaniu ideologii.
Tede sobolewski zaczyna z grubej rury mówi, że festiwal robią sieroty po Stalinie czy Mao…
Powiedz może od razu, że to terroryści.
„Chavez witany był jak gwiazda rocka, a jego fani byli w ekstazie”.
Może to z powodu bardzo „demokratycznych” rządów Berlusconiego?
Kim jest Chavez? Jest reformatorem.
Wenezuela za jego urzędowania osiągnęła znaczne sukcesy gospodarcze oraz w walce z ubóstwem. Kraj dzięki wysokim cenom ropy naftowej, której sprzedaż stanowi 90% eksportu i ponad 50% wpływów budżetu, zlikwidował deficyt oraz osiągnął nadwyżkę w bilansie płatniczym. W Wenezueli poprawiają się też wskaźniki społeczne. Od 2003 r. bezrobocie spadło o 8 p. proc. (z 18 do 10%). Od początku rządów Chaveza spadł też poziom biedy. W 1998 r. poniżej progu ubóstwa żyło 55% Wenezuelczyków, a obecnie jest ich 37,9% (2005).
Gdyby Chavezowi nie udało się przejąć władzy 10 lat temu, Wenezuela stała by się republiką bananową z ogromnym zadłużeniem. Wiele korporacji nienawidzi Chavez za to, że nie sprzedał kraju. Więc jego krytyka w mediach jest niejako zrozumiała.
Jakiś buras z II giornale ocenia: świat może się zmienić, ale w Wenecji ciągle jest to samo: czerwone widma, antyamerykanizm, antykapitalizm, antyberlusconizm, dyktatorzy i populiści.
Czyli to samo co wszędzie. W telewizji też co dzień widzę populistów. Tuska, Berlusconiego, Sarkoziego, Obamę itd.
A w czym lepszy jest amerykanizm od antyamerykanizmu?
Znów chodzi o podział stołków. II giornale działa z polecenia Berlusconiego, wiec w ich interesie jest zagłuszanie głosów opozycji.
Na koniec zajmijmy się może samym Tadeuszem Sobolewskim.
W PRL-u robił karierę. Pracował w tygodniku "Film", a od 1981 w miesięczniku "Kino", w którym w latach 1990-1994 był redaktorem naczelnym, dziś robi dla gazety wyborczej.
Tak więc bardzo zrozumiałe jest, że priorytetem jest bronie statusu quo, tym bardziej, że musi gdzieś upchnąć swoją córeczkę. Broni się rękami i nogami przed stwierdzeniem Michaela Moora, że żyjemy w niesprawiedliwym niedemokratycznym systemie. Nie ważne, że nie sprawiedliwym, ważne żeby sobolewskiemu się podobało.
sobota, 19 września 2009
kdt-cd.
W miejscu blaszanej hali i parkingu mają powstać łącznik z II linią metra, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, kryta szklanym dachem ulica handlowa, podziemne parkingi tunele, ścieżki rowerowe, ale przede wszystkim wieżowce - być może nawet wyższe od Pałacu Kultury. Tak plac Defilad wyobraża sobie ekipa Hanny Gronkiewicz-Waltz. Plan zostanie zrealizowany, jeśli znajdą się inwestorzy. tvnwarszawa.pl
W tym miejscu szczególnie interesują nas dwie rzeczy:
1.Plan zostanie zrealizowany, jeśli znajdą się inwestorzy. czyli znając życie większość z tych rzeczy nigdy nie ujrzy światła dziennego. Na wierzowce, parkingi i metro nie ma co liczyć w najbliższym czasie.
2. Muzeum Sztuki Nowoczesnej oczywiście powstanie, bo na pierdoły to zawsze kasa jest.
sztuka nowoczesna to bardzo szerokie pojęcie. Może być to kawałek pustaka pomalowany farbą. Równie dobrze może to być nie zarysowana kartka papieru, bądź plastikowe kwiaty w pisuarze, a nawet takie coś:
Wszystko by było fajnie gdyby nie fakt, że to badziewie pokazywane jest za naszą kasę. Płaci mu państwo, samorządy, unia – czyli politycy bądź urzędnicy.
piątek, 18 września 2009
KDT, czyli jak to z tym tłumem.
Znowu będziemy się posiłkować skryptem Le Bona.
§ 1. Idee tłumu - Idee zasadnicze i idee przejściowe - Jak mogą współistnieć idee przeciwne? - Przemiany, jakie muszą przejść idee wyższe, zanim staną się przystępne dla tłumu - Społeczna rola idei jest niezależna od stopnia prawdy w nich zawartej
§ 2. Jak tłum rozumuje? - Tłum nie ulega wpływom rozumowania - Rozumowanie tłumu jest bardzo prymitywne - Łączenie idei następuje albo drogą analogii, albo drogą następstwa
§ 3. Wyobraźnia tłumu - Potęga wyobraźni tłumu - Tłum myśli obrazami, przy czym obrazy te nie wiążą się ze sobą - Tłum jest podatny w pierwszym rzędzie na cudowność - Rzeczy nadzwyczajne i legendy są rzeczywistą podstawą cywilizacji - Wyobraźnia tłumu zawsze była podstawa siły mężów stanu - Jakie fakty potrafią przemówić do wyobraźni tłumu?
§ 3. Wyobraźnia tłumu
Podobnie jak istoty niezdolne do rozumowania, tłum ma nadzwyczaj wrażliwą wyobraźnię. Każdy obraz powstający w jego duszy, czy to pod wpływem jakiegoś zdarzenia czy osoby, ma barwy tak żywe, jak gdyby był rzeczywisty. Możemy pod tym względem porównać tłum ze śpiącym człowiekiem, którego umysł, chwilowo nieaktywny, wytwarza tak żywe obrazy, jakby się wszystkie działy na jawie; jednak zastanowienie się rozwiewa tę ich moc. Tłum nie jest zdolny ani do rozumowania, ani do zastanawiania się; nie istnieją dla niego rzeczy nieprawdopodobne. Wiemy jednak, że najbardziej pociągające są właśnie rzeczy najmniej prawdopodobne. Dlatego tłum chętniej zajmuje się tym, co jest nieprawdopodobne i legendarne. W istocie niezwykłość i legenda są prawdziwym źródłem cywilizacji. W historii większą rolę odgrywają zmyślenia niż rzeczywistość. Wyżej stawia się ułudę nad rzeczywistość.
Tłum potrafi myśleć wyłącznie obrazami i jest bardzo wrażliwy na obrazowe przedstawienie danego faktu lub rzeczy. Tylko za pomocą takiego przedstawienia można tłum porwać i pobudzić do działania.
Tak, więc taki przerysowany pajac może w tłumie być bardzo groźny, gdy tylko za nim pójdą inni.
Co się cieszysz dzięciole. Ja cię z domu wyciągnę wieprzu, już jutro…
Czyżby zaliczało się to do gróźb karalnych? Fajnie, że wszystko jest na taśmie.
Gościu jest niesamowity. W jego wypowiedzi wszystko jest, i odwołanie do polskości, i do pseudo honoru, i do obrony słabszych i do solidarności. Szkoda tylko, że nie było do Papieża i komunizmu.
Później w filmiku widać jakieś głupie pipy wołające biją nas biją. Kobietę biją. I znów odwołanie do najniższych instynktów, że jakoby kobietę trzeba było bronić. Prawo jest prawem a pani nić się nie stało. Faszysto, frajerze. Kobietę biją. I znowu odwołanie do tego pseudo honoru. Dla mnie przekomiczne.
O a tutaj nasz bohater już w wersji codziennej. Pewnie sam się dziwi co dzień wcześniej wyprawiał. Taki speszony, spokojny, dojrzały pan. Co to z ludzi wychodzi w tłumie to naprawdę nie pojęte. Chociaż fajnie i zwięźle jest to opisane w psychologii tłumu(całą książka to tylko 68str.). gorąco zachęcam do przeczytania tego dzieła.
Mikke o wierze.
Ja zaliczam się do ludzi wierzących w Boga. Nie mam jednak zamiaru przekonywać Was, że Bóg istnieje. Bo niby jak? Bardzo łatwo można udowodnić, że nikt nigdy nie udowodni, że Bóg istnieje - jak równie łatwo można udowodnić, że nikt nigdy nie udowodni, że Bóg nie istnieje... Więc po co mamy tracić czas? Jest to kwestia Wiary - a ta nie podlega żadnemu rozumowaniu.
Aha - pytacie: "Jak udowodnić, że nikt nigdy nie udowodni, że Bóg istnieje?". Bardzo prosto. Nawet gdyby na nieboskłonie pojawił się zastęp Czterech Archaniołów, a także Trony, Serafiny, Trąby i Cherubiny - w liczbie dokładnie takiej, jak w Apokalipsie - to co zrobicie, Drodzy Ateiści? Brawo! Powiecie, że to Aldebarańczycy przylecieli, przeczytali Biblię, i oto urządzają nam fikuśne przedstawienie. I będziecie mieli rację: to żaden dowód! Całkiem możliwe, że bardzo wysoko rozwinięci technicznie Aldebarańczycy przylecą - a mają takie możliwości techniczne oraz swoiste poczucie humoru. Mogą zresztą to zrobić po to, by tanim kosztem skłonić 99% ludzi do wykonywania jakich-ś ich (rzekomo Boskich) poleceń. Kto wie?
Co mówicie, Kochani? Że gdyby pojawiły się Archanioły, Trąby, Trony, Serafiny i Cherubiny – to byście jednak uwierzyli w Boga? Oooo – to uważacie, znaczy, że prawdopodobieństwo istnienia Boga jest większe, niż prawdopodobieństwo przylotu wysoko rozwiniętych Aldebarańczyków? No-no...
A jak udowodnić, że nikt nigdy nie udowodni, że Boga nie ma? Oh, to jasne: cokolwiek byście, Drodzy Ateiści, wymyślili, to spłynie po nas jak woda po kaczce. Pan Bóg jest przecież Wszechmocny - a jako Wszechmocny może stworzyć Ziemię razem z "dowodami" na to, że człowiek pochodzi od małpy, albo i od żółwia. Np. po to, by sprawdzić, czy głęboko Mu wierzymy i nie zmylą nas (fałszywe przecież!) dowody. Ba! Być może stworzył świat wczoraj - z nami obdarzonymi (fałszywą) pamięcią dnia przedwczorajszego i wszystkich poprzednich. Jak udowodnić, że tak nie jest? Nie da się, Kochani - nie da się... Jeśli Bóg jest Wszechmocny - to może stworzyć WSZYSTKO, z ateistami i takim kamieniem, którego Sam nie będzie w stanie unieść. Bo czym go, jeśli będzie chciał, uniesie. Kto powiedział, że Wszechmocnego obowiązuje logika?
Kwestię Wiary mamy więc załatwioną. Wy wierzycie w jedno - my w drugie; i nie mamy się o co kłócić. Każdy z czterech światów:
0 - Boga nie ma i ludzie w Jego istnienie nie wierzą
A - Bóg istnieje, ale ludzie w Jego istnienie nie wierzą
B - Boga nie ma i ludzie w Jego istnienie wierzą
AB - Bóg istnieje i ludzie wierzą w Jego istnienie
- jest logicznie możliwy. Wiemy, że żyjemy w świecie, w którym część ludzi wierzy w istnienie Boga, a część wierzy w Jego nieistnienie - natomiast nie wiemy, i nigdy nie będziemy wiedzieli, czy On istnieje.
Czym innym niż Wiara jest religia. Jest to zjawisko społeczne. I jest ono całkowicie niezależne od istnienia Boga. A nawet od wiary w Niego. Łatwo można sobie wyobrazić kraj, w którym żaden dorosły nie wierzy w Boga - mimo to wyznają i uprawiają religię (z powodów, o których niżej). Trochę trudniej wyobrazić sobie kraj, w którym wszyscy wierzą w Boga, ale nie uprawiają żadnego Jego kultu - ale też jest to możliwe (logicznie możliwa jest Wiara zakazująca wszelkiego oddawania czci Bogu - jako nieprzyzwoitego podlizywania się Mu w nadziei na Raj!)
Religia to pewien zwyczaj kulturowy i społeczny. Niesłychanie ważny. Z punktu widzenia Wiary jest kompletnie obojętne, czy żegnamy się z lewa na prawo - czy trzema palcami z prawa na lewo, czy do domu modlitwy wchodzimy z głową zakrytą - czy odkrytą. Panu Bogu jest to zapewne wszystko jedno. Natomiast przyjmowanie i pielęgnowanie pewnych obyczajów jest ważne dla spójności i rozwoju społeczeństwa.
Jest to temat na kupę traktatów. Tu ważne jest jedno: nie mylny religii z Wiarą.
Teraz dochodzimy do tematu zasadniczego
My, wierzący, nie mamy problemów egzystencjalnych. Wy macie: musicie zadać sobie pytanie: "Po co żyjemy?" Bo jak nie po oto, by wypełniać nakazy Dekalogu i zapewnić sobie bytowanie w szczęściu po wsze czasy - no, to właściwie jaki jest sens ludzkiego życia?
Liberałowie-ateiści odpowiadają zazwyczaj słowami śp.Jana Stuarta Milla: '"Celem jest maksymalizacja szczęścia możliwie największej liczby ludzi".
OK. Nie mam wprawdzie felicytometru i nie wierzę w możliwość jego skonstruowania - ale: niech będzie. W takim razie dlaczego nam przeszkadzacie?
W czym?
W szczęśliwym umieraniu!
My wierzymy, że po w miarę przyzwoitym życiu przenosimy się do Lepszego Świata. I nam to sprawia przyjemność! Lubimy tak właśnie umierać. A Wy nam chcecie tę przyjemność popsuć! Niby dlaczego?!?
Zachowujecie się jak dziecko bez nogi, które psuje koledze rowerek, by też nie mógł na nim jeździć!
Być może Pana Boga nie ma - ale my wierzymy, że jest, i nam jest z tym dobrze. Natomiast na czym miałoby polegać Wasze dobro, gdybyście nawet przekonali nas, że Pana Boga nie ma? Robicie to w imię Prawdy? Ależ dowodu na nieistnienie Boga nie macie!
Co by Wam dało gdybyście nas przekonali? Wam - nic. A nam by się umierało znacznie mniej przyjemnie...
Zauważcie, że nie ma tu symetrii. Wierzący (chrześcijanin, żyd, muzułmanin) jeśli jest socjalistą, a więc czuje się powołany do dbanie o dobro innych - ma powód, by Was przekonywać. Chce waszego dobra... Ale liberał??!?
Natomiast nie widzę, jaki interes ma ateista - nawet o skłonnościach pro-społecznych - by namawiać kogokolwiek do ateizmu. Ateista-liberał cieszy się zasię (po cichu!), że w czasie gdy konkurent w niedzielę się modli, on przez tę godzinę wypracuje parę złotych, co pozwoli mu wygrać z nim walkę o rynek...
W UPR-ze są i wierzący, i ateiści. Wszelako my nie zajmujemy się przekonywaniem nikogo do tego by wierzył, albo nie wierzył. To są sprawy indywidualne.
Ale jest jeszcze aspekt społeczny.
Ludzie wierzący, że Pan Bóg po śmierci nagradza dobrych, a karze złych, rzadziej kradną, gwałcą, mordują. Może tylko ze strachu - ale ja wolę mieć mniejszą szansę, że zostanę zamordowany... i jest mi wszystko jedno, czy nie zostanę zamordowany dlatego, że potencjalny morderca nie zabił mnie bo nie lubi zabijać - czy ze strachu przed Piekłem.
Jeśli więc chcecie, by zwiększyła się liczba przestępstw, by trzeba było obciążać budżety coraz wyższymi wydatkami na policję, na kamery monitorujące miasta, na aparaturę podsłuchową - to proszę: przekonujcie ludzi, że Pana Boga nie ma.
Powtarzam: z politycznego punktu widzenia jest obojętne, czy Pan Bóg istnieje, czy nie istnieje; ważne: by ludzie wierzyli, że istnieje. Jak mawiali rosyjscy nihiliści: "Boga niet - otca w mordu można!". Chcecie oberwać po mordzie od własnego dziecka? To uczcie je, że nie istnieje Niebo i Piekło, a moralność jest względna...
OK – jesteście elitą, Wasze dzieci będą dobrze wychowane i bez bojaźni Bożej nikogo mordować i gwałcić nie będą. Jednak – wyobraźcie to sobie, Kochani Ateiści – na świecie obok dzieci dobrze wychowanych (a i z takimi nigdy nic nie wiadomo...) istnieje ze trzydzieści razy tyle dzieci źle wychowanych. Nieraz: dzieci prymitywnych umysłowo – i będących prymitywami. I jakaś część z nich jednak boi się tego Piekła. Oni nie wnikają w szczegóły, obcy im jest spór o transsubstancjalność lub o manicheizm – natomiast prostą naukę: „Ukradniesz – będziesz się smażył dwa lata” - rozumieją.
I jeśli widzą w kościele tłum modlących się, widzą wśród nich wielkich tego świata, ludzi mądrych i wykształconych – to mówią sobie: „Ja tam nie wiem, czy Bóg istnieje – ale skoro miliardy ludzi weń wierzą, inteligentni i mądrzejsi ode mnie wierzą - to oni pewno wiedzą lepiej... Na wszelki wypadek nie będę kradł”.
Nawet więc, jeśli w Niego nie wierzycie, to w Waszym interesie jest siedzieć cicho - a nawet przekonywać innych, że On istnieje!
Czy myślicie, że np. Mieszkowi I objawił się Duch Święty? Nie, on po prostu skalkulował, że religia chrześcijańska jest korzystna dla podtrzymania władzy królewskiej, władzy ojca rodziny itd. I dlatego pod przymusem kazał nawracać...
Jeśli tego nie rozumiecie, jeśli nie rozumiecie własnego interesu - no, to trudno! Coś nie w porządku z inteligencją i racjonalizmem. Bo podobno nazywacie się racjonalistami?
Reasumując: oczywiście możecie mieć rację twierdząc, że Bóg nie istnieje. Ja nie krytykuję niewiary w Boga, nie krytykuję ateizmu! O tym jednak, czy Bóg istnieje, przekonamy się (albo nie...) dopiero po śmierci. Dlatego nie wierzcie sobie - nikt Wam nie zakazuje nie wierzenia - i uważania się po cichu za lepszych od tkwiącej w zabobonach Większości.!
Natomiast głoszenie ateizmu, ateizm wojujący, jest absolutnie nieracjonalny. W dodatku: szkodliwy społecznie.
Więc: po co go głosić?
czwartek, 17 września 2009
Oj Rysiu. Coś ty nawywijał.
Jak dobrze że był tam chociaż jeden przytomny, który całe zajście uwiecznił na taśmie.
Gratulacje dla tego pana. Prokuratura ma przynajmniej niezbite dowody przeciwko Ryśkowi i nie tylko. Na końcu filmiku słychać jakąś pojebaną cipę wołającą: wypierdol mu, pizgaj go. Oczywiście ta pani też spotka się z prokuratorem.
A oto fragment oświadczenia Ryszarda z dnia dzisiejszego.
"W związku ze zdarzeniem, które miało miejsce podczas mojego koncertu w Zielonej Górze, w dniu 12 września bieżącego roku chciałbym przekazać wyrazy ubolewania nad zaistniałą sytuacją oraz przeprosić opinię publiczną, władze Zielonej Góry, a przede wszystkim uczestników koncertu oraz fanów za moje zachowanie. Chciałbym zapewnić, że nie było moją intencją wywoływanie jakichkolwiek negatywnych emocji publiczności, a na pewno nie nawoływanie do przemocy( Wiecie co macie robić. Rozjebać w chuj. Takie przyjacielskie zawołanie). Moje zachowanie było wynikiem emocji i silnego wzburzenia w skutek prowokacyjnego zachowania jednego z uczestników koncertu(jak masz peja problem z banią to do psychiatry idź). Nie przewidziałem gwałtowności reakcji tłumu oraz tego, iż zdarzenia przybiorą taki obrót. Nie może to jednak tłumaczyć do końca mojego zachowania. Jestem świadom(dziś jesteś świadom,12 września nie byłeś, czy Rysiek był tego dnia badany na obecność narkotyków w organizmie?), iż na artyście ciąży wielka odpowiedzialność, obejmująca także panowanie nad emocjami w sytuacjach podobnych do tych, jakie miały miejsce podczas koncertu w Zielonej Górze. Przyznaję, że tego wieczoru nie udało mi się sprostać temu zadaniu, za co jeszcze raz wszystkich przepraszam.
A no rysiu pewnie „psychologii tłumu” nie czytałeś. Nie czytałeś, bo czytanie jest lamerskie. Co?
To ci fragment drugiego rozdziału zacytuję
§ 3. Przesada i prostota w uczuciach tłumu - Tłum nie odczuwa ani zwątpień, ani niepewności, lecz zawsze popada w skrajność - Jego uczuciowość jest nadmierna –
§ 4. Nietolerancja, autorytaryzm i konserwatyzm tłumu - Pobudki jego uczuć - Służalczość tłumu wobec silnej władzy - Pomimo doraźnie manifestowanych instynktów rewolucyjnych tłum szybko popada w konserwatyzm - Tłumy są instynktownie wrogie zarówno zmianom, jak i postępowi –
§ 5. Moralność tłumu - Moralność tłumu w zależności od sugestii jest albo lepsza, albo gorsza od moralności tworzących go jednostek - Objaśnienia i przykłady - Tłum rzadko kieruje się interesem, jak to prawie zawsze czyni jednostka - Umoralniająca rola tłumu
Gustaw Le Bon Psychologia tłumu
Myślę, że i tak dobrze się to skończyło. Bo mógł ktoś tam zginąć. A wracając do Pei.
Ty kurwa pedale, jak ja rapowałem ty dziwko ty żeś nie wiedział, kurwa jak się masz wysrać, kurwa. Nie wchodząc już w samą stylistykę tej wypowiedzi, bo jest po prostu unikalna. Chodzi mi o sens tych słów. Pewnie chodziło mu o to, że jest starszy. No i co w związku z tym. Pewnie domagał się szacunku dla siebie jako osoby starszej. Czy Peja ma szacunek do starszych? Stary jesteś to na emeryturę odejdź. W sumie to sam się wysłałeś.
Liroy z kolei zaznaczył, że jego celem nie jest obrona Pei. - Ja po prostu nienawidzę ludzi, którzy tępo myślą i przychodzą na koncerty artystów, których nienawidzą lub nie mają do nich szacunku.
Liroy stwierdził także, że po Pei "chłopaku z osiedla", tylko takiej reakcji można było się spodziewać. - Jesteśmy chłopakami z osiedla i reakcja była osiedlowa. Nie ma co ukrywać, że Rychu wywodzi się z takiego środowiska, z jakiego się wywodzi
Niezłe żarty. Reakcja osiedlowa. Taka reakcja może co najwyżej występować na wspomnianym osiedlu a nie w miejscu publicznym. Ludzi którzy tego nie rozumieją powinniśmy izolować.
Peja w pewnym momencie powiedział: „tak kończą frajerzy”.
Masz racje rysiu tak kończą frajerzy.
Mam nadzieję, że cię tam przecwelą.
środa, 16 września 2009
Złota myśl na dziś.
Za to wrzucam tutaj wstęp książki Frédérica Bastiata "Co widać i czego nie widać" Zainteresował mnie ten fragment nie tylko od strony ekonomicznej, ale również od strony czysto ludzkiej. Jestem pod sporym wrażeniem uniwersalności tych słów. Ten krótki tekst jest o tym, żebyśmy pamiętali o tym, że każde nasze zachowanie, wybór ciągnie za sobą całą lawinę konsekwencji, abyśmy zawsze sobie zdawali z tego sprawę.
W sferze ekonomii, akt, zwyczaj, instytucja, ustawa pociąga za sobą nie tylko jeden skutek, ale cały szereg skutków. Spośród tych następstw jedynie pierwsze jest natychmiastowe; objawia się jednocześnie z jego przyczyną, widzimy je. Inne pojawiają się i prze- biegają dopiero kolejno, nie widzimy ich; dobrze, jeśli je przewidujemy. Oto cała różnica pomiędzy złym a dobrym Ekonomistą: jeden obstaje przy efekcie widocznym, drugi bierze pod uwagę zarówno skutki, które widać, jak i te, które trzeba przewidzieć. Różnica ta jest jednak kolosalna, ponieważ prawie zawsze dzieje się tak, że jeśli natychmiastowa konsekwencja jest korzystna, następstwa późniejsze są fatalne, i vice versa. – Stąd wynika, że zły Ekonomista dąży do nieznacznego doraźnego dobra, po którym w przyszłości nastąpi wielkie zło, natomiast prawdziwy ekonomista dąży do wielkiego dobra w przyszłości, ryzykując małym złem teraźniejszym. Zresztą, tak samo jest w kwestiach higieny, moralności. Często, im bardziej słodki jest pierwszy owoc przyzwyczajenia, tym więcej goryczy przynoszą kolejne. Dowodami niech będą: rozpusta, lenistwo, rozrzutność. A zatem, dopóki człowiek, zaaferowany i przejęty skutkiem, który widać, nie nauczył się jeszcze rozpoznawać konsekwencji, których nie widać, dopóty będzie oddawał się swoim zgubnym nawykom, nie tylko z upodobania, ale też z wyrachowa- nia. To tłumaczy nieuchronnie bolesną ewolucję ludzkości. Niewiedza otacza jej kołyskę; więc w swoich czynach ludzkość kieruje się pierwszymi ich konsekwencjami, jedynymi, które może widzieć u początków swojego rozwoju. Dopiero z czasem uczy się uwzględniać inne następstwa. Dostaje tę lekcję od dwóch nauczycie- li, bardzo różnych: Doświadczenia i Przezorności. Doświadczenie rządzi skutecznie, ale brutalnie. Uczy nas wszystkich następstw jakiegoś czynu, dając nam je odczuć na własnej skórze, a my w koń- cu musimy przekonać się, że ogień parzy, parząc się sami. Tego surowego lekarza, chciałbym, tam gdzie to możliwe, zastąpić innym, łagodniejszym: Przezornością. To dlatego będę szukał konsekwencji niektórych zjawisk ekonomicznych, przeciwstawiając tym, które widać, te, których nie widać.
poniedziałek, 14 września 2009
cykle koniunkturalne, spekulacja- trochę psychologii.
Teraz się zastanówmy nad cyklem koniunkturalnym, przez pryzmat psychologii zachowań inwestycyjnych i konsumenckich.
Żeby mówić o cyklach koniunkturalnych, najpierw zajmijmy się ich podziałem.
Cykle koniunkturalne dzielą się na:
Krótkie (cykle Kitchina), trwające 2-4 lata, związane ze zmianami zapasów, cen hurtowych, jak również z rozliczaniem operacji bankowych
Średnie,
Cykle Juglara, trwające 8-10 lat, związane ze zmianami wydatków inwestycyjnych, Produktu Narodowego Brutto, inflacją i bezrobociem
Cykle Kuznetsa, trwające od 15-23 lat, związane z akumulacją czynników wytwórczych w długim okresie (inwestycje, budownictwo, migracje)
Długie cykle Kondratiewa, trwające 40-60 lat, związane z odkryciami lub ważnymi innowacjami technicznymi oraz procesem ich rozprzestrzeniania się (elektryczność, silnik parowy, koleje, komputery, internet) wikipedia
W kontekście dzisiejszego tekstu zajmiemy się tylko dwoma pierwszymi. Jak łatwo zauważyć cykle te w dużej mierze zależne są od spekulacji.(polityka monetarna banków centralnych w tym miejscu nie spełnia wiodącej roli)
Spekulacja – zakup lub sprzedaż papierów wartościowych lub towarów w nadziei odsprzedania/odkupienia ich na tym samym rynku po wyższej/niższej cenie. Czysta spekulacja oznacza zakup i sprzedaż na tym samym rynku bez świadczenia usług jeśli chodzi o dystrybucje, przechowywanie i transport
Różnica między inwestorem a spekulantem polega na tym, że inwestor buduje swój portfel w oparci o przesłanki fundamentalne raczej na dłuższy okres czasu. Spekulanta charakteryzuje duża ilość decyzji podejmowanych w krótkim czasie, a jego celem jest przewidzenie kierunku zmian na rynku i osiągnięcie tym samym maksymalnej stopy zwrotu.
Według Benjamina Grahama spekulacja to „szaleńcza pogoń za możliwie dużym zyskiem w najkrótszym czasie”. Przeciwstawia się ją definicji inwestora, który jest osobą, która: przeprowadza gruntowną analizę finansową, opartą na logice, wskazującą na rozsądną stopę zysku z inwestycji bez narażania na ryzyko inwestowanego kapitału. http://mfiles.pl
Tak więc i tu widzimy asymetrię. Każda inwestycja ma określony potencjał zysku, natomiast spekulacja jest w gruncie rzeczy możliwością zarabiania niemożliwych pieniędzy. Każda inwestycja jest jak najbardziej realna, spekulacja też odbywa się na jak najbardziej realnych produktach. Tak, wiec łatwo można dość do wniosku, że jeśli w ograniczonej puli x pieniędzy jedna strona dąży do nieskończoności druga musi dążyć do zera. Spekulacja niszczy inwestycje, wprowadza niepewność, żeruje na graczach mniej obytych rynkowo.(ale spekulacja w pewnych granicach może być nawet zjawiskiem jak najbardziej pożądanym)
Najbardziej wyrazistymi przykładami spekulacji w Polsce są zjawiska występowania świńskiej górki i dołka, jak i również perturbacje związane ze skupem owoców miękkich i wiele, wiele innych.
Rolnicy w Polsce zazwyczaj produkują to samo co sąsiad, czyli jeśli cena np. wspomnianych tuczników rośnie, wtedy każdy zaczyna je hodować. Gdy każdy zaczyna je produkować, po pół roku jest problem, bo zamiast świńskiego dołka jest świńska górka. Wtedy każdy rolnik wygasza produkcje, bo jak wiadomo gdy dużo półtusz jest na rynku, to i cena niska. I koło się zamyka. Chociaż zawsze się zastanawiałem czemu rolnik nie może być na tyle przebiegły, że jeśli za każdym razem cykl się powtarza, to nie kupić warchlaków gdy występuje świńska górka. Gdy tucznik urośnie to akurat będzie świński dołek i zarobi.
Producenci owoców miękkich też nie mają lekko jednego roku cenny na ich produkty są wysokie(wynik np. przymrozków) a innego bardzo niskie(klęska urodzaju). Takie wahanie cen w obu przypadkach bardzo podcina skrzydła producenta, bo nie są pewni czy koszta produkcji w ogóle im się zwrócą. Szkodliwe jest to również dla przetwórców, bo jednego roku pozyskują towar za bezcen, a następnego borykają się z brakiem surowca( rolnicy często po nie udanych zbiorach wygaszają produkcję). Tego typu wahania cen produktów rolnych wywoływane są niestabilną polityką rolną państwa.
Rozwiązaniem problemu mogły by być kontrakty terminowe.
A w http://dwagrosze.blogspot.com/
Kontrakt terminowy, czyli futures contract lub po prostu futures jest standardowym kontraktem finansowym handlowanym na giełdach towarowych (futures exchange). Kontrakt opiewa na dostawę określonej ilości surowca (szeroko pojętego, łącznie z indeksami) o określonej cenie (futures price) i w ściśle określonym czasie (delivery date). Sprzedający kontrakt terminowy zobowiązuje się towar dostarczyć a kupujący zobowiązuje się towar odebrać. To w odróżnieniu od opcji których zrealizowanie jest w zasadzie dobrowolne. Jednym z historycznie najwcześniejszych kontraktów terminowych były kontrakty na dostawę pszenicy. Być może na ich przykładzie najłatwiej jest wytłumaczyć sens takiego zakładu. Jeżeli więc farmer gdzieś spod Chicago uprawia pszenicę to wie że w lecie w pewnym momencie będzie miał zbiór który sprzeda po wówczas obowiązującej cenie. Może się jednak zdarzyć że już wcześniej, bo na przykład w lutym, zobaczy cenę spot pszenicy która by go w pełni zadawalała. Ma jednak problem – nie ma jeszcze aktualnego towaru do zaoferowania. Aby zagwarantować sobie korzystną cenę farmer może w takiej sytuacji sprzedać kontrakt terminowy na dostawę pszenicy we wrześniu. Zaklepie sobie tym samym satysfakcjonującą go cenę, kosztem rezygnacji z ewentualnych zysków ponad nią. Z drugiej strony w samym Chicago siedzi sobie piekarz, który również chciałby zapewnić sobie surowiec po stabilnej cenie. Lutowa cena pszenicy wydaje mu się ok, ale może się bać takich powodzi jak ostatnio w Iowa, przy których ceny pszenicy, a zatem i mąki, znacznie wzrosną. Nasz młynarz jest więc drugą stroną zakładu która kupuje od farmera kontrakt terminowy. Jeżeli teraz w momencie realizacji kontraktu cena pszenicy jest wyższa niż ta w kontrakcie to former traci tę różnicę a piekarz ją zarabia. Jeżeli jest odwrotnie to stratny na różnicy jest piekarz który kupił awansem surowiec gdy ten w międzyczasie staniał. Zyskuje natomiast farmer bo sprzedał w lutym pszenicę drożej niż mógłby sprzedać po żniwach.
Jest to mechanizm jak najbardziej dobry, stabilizujący nieco ceny, chociaż i w to zaczęli wchodzić spekulanci, ale taki system jest dużo mniej spekulatywny niż samo kupowanie podczas zbiorów. Co prawda spekulacja i tu może się nachapać, ale oni przynajmniej sprawiają, że rynek jest bardziej płynny i możliwy jest większy rozwój rynku.(dopływ kapitału). Niedobrze się dzieje wtedy gdy ta spekulacja jest nieograniczona(zbyt duży udział w rynku osób, niezwiązanych z produkcją) a wygląda to mniej więcej tak.
Spekulacja rozpędza się powoli, gdy dowolny towar zaczyna drożeć i ludzie zaczynają że łatwo można na tym zarobić. Do zabawy włącza się coraz większa grupa ludzi kierowana chciwością. Strach nie istnieje, wszyscy przecież zarabiają, nawet gdy są to zarobki papierowe 'tyle mógłbym zarobić gdybym dziś to sprzedał'. W pewnym momencie wyczerpują się zasoby nowych pieniędzy - nie ma więcej pieniędzy w gospodarce, które mogą być zużyte na spekulacje. Następuje załamanie spekulacji, potem górę bierze strach, dochodzi do gwałtownej wyprzedaży. Powyższy rysunek opisuje dokładnie poszczególne etapy cyklu. Równie ciekawym, acz rzadziej analizowanym fenomenem jest zjawisko buntów i rewolt
towarzyszących kryzysowi gospodarczemu. Jak to się dzieje, że nagle tysiące spokojnych dotąd obywateli buduje barykady, pali banki i samochody. Należy tu sięgnąć do psychologii eksperymentalnej i dorobkowi Wilhelma Wundta, dzięki czemu już od 1815 roku wiemy, że zachowania da się badać w laboratorium i że czasem zachowania zwierząt są podobne do zachowań ludzkich. Agresja jest dobrym przedmiotem dla analizy tą drogą, ponieważ jest działaniem występującym u ludzi i zwierząt. Dlaczego zwierzęta atakują ? W zależności od gatunku mogą atakować celem zdobycia pokarmu, dla ochrony terytorium lub w walkach towarzyszących rui. Jest jednak coś, co wywołuje atak u każdego gatunku - strach. Jeżeli weźmiemy dowolne zwierze i stworzymy stan zagrożenia, to należy spodziewać się ataku. Jest to zachowanie naturalne dla każdego gatunku, zarówno tygrysa jak i osiołka. Strach jest właśnie wytłumaczeniem zamieszek, które mamy właśnie okazję oglądać i które jeszcze nam spowszechnieją. We współczesnej ekonomii ludzie nie mają oszczędności i są niewolnikami wydatków spłat kredytów. Doxa
W sumie, rozsądną receptą na recesję czy też gospodarcze spowolnienie jest po prostu ignorowanie medialnego szumu i zwrócenie uwagi na jakość walorów oferowanych po atrakcyjnych, obniżonych cenach. O ile walor taki przedstawia sobą pewną wartość wewnętrzną jego spadający w ogólnej wyprzedaży kurs czyni go bardziej, nie mniej atrakcyjnym. Fundamentalnie zdrowy byznes w recesji sobie poradzi, natomiast ewentualne straty odrobi z nawiązką w kolejnym okresie koniunktury. Recesja może więc oferować atrakcyjne punkty wejścia dla cierpliwego inwestora. Dochodzi do tego również fakt że w wielu przypadkach najlepsze okazje trafiają się właśnie na początku recesji, nie na jej końcu, zaś nastroje pesymizmu i marazmu mają zwyczaj utrzymywać się znacznie dłużej.
Spekulacjami, podobnie jak grą na giełdzie czy każdą inwestycją, kieruje równowaga między chciwością a strachem. W przypadku spekulacji uczucia te całkowicie zagłuszają rozsądek i chłodną analizę, na każdym jej etapie.
piątek, 11 września 2009
Jak to wszystko się zaczęło,
Przez kryzys rozumiemy recesje nie tam żadną stagnacje. Stagnacja to stosunkowo stabilny stan gospodarki(takie coś jak mamy teraz w Polsce. tzn. koło zera). Natomiast recesje rozumiemy jako ujemny przyrost PKB, który może być związany nawet ze stagflacją. Stagflacja jest o tyle nie fajna, że łączy ze sobą na co dzień nie występujące równolegle zjawiska- sporą inflację i stagnacje. Wiemy przecież, że inflacja występuje gdy mamy dość spory przyrost PKB. Pamiętamy jeszcze jak to Tusk zarzucał Kaczyńskiemu, że jest odpowiedzialny za wzrost cen jabłek i że zupa była za słona.(inflacja jest oczywiście nie uzasadniona, przecież wzrost był na poziomie niewiele ponad 6 procent).
1
1,06
1,1236
1,191016
1,262477
1,338226
1,418519
1,50363
1,593848
1,689479
1,790848
1,898299
2,012196
Jak łatwo zauważyć po 12 latach PKB się podwoi. To tak jakby Polska miała wyprzedzić Australię(pod warunkiem, że od dziś przez ponad dekadę Australia nie rozwijała by się wcale). Doskonały wynik.
Stagnacja natomiast gdy PKB jest praktycznie zerowy. Wtedy również inflacja nie powinna występować, bo ustępuje miejsca deflacji, czyli zjawisku odwrotnemu do inflacji. Stagnacja i inflacja spotykają się rzadko, ale gdy już do tego dochodzi wróży to totalną katastrofę. Na razie to odwlekamy, ale jak głosi stare przysłowie: co się odwlecze to nie uciecze. Wróćmy może do recesji.
Przede wszystkim skąd się biorą recesje? A no, z podstawowego cyklu kapitalizmu. Otóż kapitalista, nudząc się, w pewnym momencie postanawia pouciskać nieco klasę robotniczą. Inwestuje więc w fabrykę lub cokolwiek innego tworzącego PKB, zwiększając przychody bankowi z którego wziął pożyczkę, oraz całej masie budowniczych fabryki i jej poddostawców. Następnie przyjmuje robotników do pracy i zaczyna się. To natychmiast poprawia nastroje konsumenckie reszcie bezrobotnych, w nadziei że najgorsze już minęło. W międzyczasie uciskany przez 8 godzin dziennie proletariat otrzymuje pensje. Z kapitałem w ręku robol postanawia zostać na pozostałe 16 godzin dziennie konsumentem. A konsumenci, jak wiadomo, konsumują. Konsumując nakręcają koniunkturę innym kapitalistom. Widząc że konsument chce konsumować inni kapitaliści też dwoją się i troją tak aby tych dobór nastarczyć. I tak koło koniunktury raz wprawione w ruch kręci się coraz prędzej i prędzej, bogacąc zarówno konsumentów jak i kapitalistów. Bogaci się podatkami przy okazji także i rząd.
W pewnym momencie jednak coś w tym kole zawsze pęka. Konsument przesadzi z oceną swoich zdolności kredytowych(oszczędzać nie musi przecież ma prace). Kupi na przykład zbyt kosztowny dom, z którego musi go potem eksmitować komornik(teoria przeinwestowania). Widząc w TV krzywdę kolegi inni konsumenci profilaktycznie ograniczają wydatki(oszczędzają, trochę późno, ale cóż). Widząc to banki ograniczają akcję kredytową. Widząc to konsumenci coraz mniej kupują, w tym też akcji banków. Widząc to kapitalistom odchodzi ochota do dalszego inwestowania.(psychologiczny aspekt zachowań inwestycyjnych jak i konsumenckich).
Widząc to zarządy kompanii zwalniają pracowników, przez co szeregi konsumentów dalej topnieją. Coraz więcej byłych konsumentów nie tylko że nic więcej nie konsumuje, ale zaczyna wisieć na garnuszku państwa. Co wymaga dalszego zwiększenia podatków, oczywiście na “walkę z bezrobociem”. Że państwo lubi występować w roli herosa zbawcy,
wiemy nie od dziś. Różne pakiety stymulacyjne, dopłaty ulgi i inne duperele to ponoć dla naszego dobra. Mówi się:
Komunizm dzielnie przezwycięża trudności nie znane w innych ustrojach.
Wynika z tego, że to komunizm sam sobie tworzył pewne problemy, podobnie jest i z współczesnym kapitalizmem- kapitalizmem popytowym, w którym to najważniejszy jest popyt nie podaż. Popyt można kształtować stopy procentowe, które dziś w wielu krajach są bliskie zera. Nadmierna podaż pieniądza prowadzi do powstawania baniek spekulacyjnych.
Cóż z tego wyniknie zobaczmy na obrazek.
A co w kontekście tego mogłeś/mogłaś przeczytać wcześniej.
W następnym wpisie zastanowimy się nad cyklami koniunkturalnymi w kontekście psychologii.
czwartek, 10 września 2009
Derren Brown - tajniki iluzji.
Co prawda hochsztapler, ale fajnie się ogląda.
wtorek, 8 września 2009
Oszukiwanie w teorii i praktyce.
Oszustwo - przestępstwo polegające na doprowadzeniu innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia mieniem własnym lub cudzym za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania jej błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
Pojęcie rozporządzenia mieniem ma na gruncie prawa karnego autonomiczny charakter i nie może być utożsamiane z rozporządzeniem rzeczą w rozumieniu prawa cywilnego. Rozporządzeniem będzie każda dyspozycja pokrzywdzonego prowadząca do zmiany stanu majątkowego własnego lub innej osoby.
Wprowadzenie w błąd polega na podjęciu przez sprawcę zabiegów mających na celu wytworzenie w świadomości pokrzywdzonego nieprawdziwego obrazu rzeczywistości. Błąd może przejawiać się w postaci urojenia nieistniejącego faktu lub nieświadomości prawdziwego stanu rzeczy. Przedmiot błędu musi obiektywnie stanowić przyczynę dokonania rozporządzenia i powinien ściśle wiązać się z jego niekorzystnością. Zachowanie sprawcy może polegać na działaniu (nieprawdziwe zapewnienie o pewnych okolicznościach) lub zaniechaniu (zatajenie pewnych okoliczności).
Sprawca wyzyskuje błąd, gdy wie o błędnym przekonaniu pokrzywdzonego co do określonego fragmentu rzeczywistości, ale nie czyni nic, by go z tego błędu wyprowadzić, Wikipedia
No to tyle teorii zobaczmy jak się ma to w praktyce.
W marcu 2009 roku Dan Ariely wygłosił fascynującą prezentację o naukowych podstawach procesu oszukiwania, w której pokazał kilka fundamentalnych reguł rządzących sposobem w jaki ludzie oszukują, w jaki działają bodźce skłaniające ludzi do oszukiwania oraz w jaki sposób ludzie usprawiedliwiają oszukiwanie.
Dan Ariely posłużył się prostym eksperymentem. Ochotnicy mieli do rozwiązania 20 prostych zadań matematycznych w bardzo krótkim czasie. Zbyt krótkim by wystarczył na rozwiązanie wszystkich zadań. Prowadzący eksperyment płacił 4 dolary za każde rozwiązane zadanie. Uczestnicy rozwiązywali średnio 4 zadania. Tu wkraczała do akcji pomysłowość naukowców.
Część ochotników poproszono o wyrzucenie kartek z odpowiedziami i podanie liczby zadań, które rozwiązali. Ochotnicy średnio podawali, że rozwiązali 7 zadań. Co więcej, wyniki wskazywały, że ‘wzrost liczby rozwiązanych’ zadań był wynikiem tego, że większość ochotników podała zawyżoną trochę liczbę, a nie tego, że kilku podało bardzo zawyżoną odpowiedź. Następnie zmieniano scenariusze eksperymentu tak by sprawdzić czy ludzie oszukują zgodnie z ekonomicznym rachunkiem zysków i strat czy są irracjonalni w oszukiwaniu. Co się okazało?
-wysokość nagrody (za rozwiązane zadanie) miała niewielki wpływ na uczciwość ludzi.
-prawdopodobieństwo złapania miało niewielki wpływ na uczciwość ludzi.
Co więc wpływa na skłonność ludzi do oszukiwania? W jednym z eksperymentów poproszono połowę uczestników o wymienienie 10 lektur z liceum a drugą połowę o wymienienie 10 przykazań. Nie trudno zgadnąć, że ludzie wymieniający przykazania (zasady eksperymentu takie same jak z zadaniami z matematyki) nie oszukiwali, przy czym liczba wymienionych faktycznie przykazań (jako miernik religijności nie miała znaczenia). Nie oszukiwali także ochotnicy, których poproszono przed zadaniem o podpisanie Kodeksu Honorowego MIT – mimo faktu, że taki kodeks nie istnieje. Najwyraźniej więc ludzie, którym przypomni się o zasadach moralnych, a przez to podniesie emocjonalne koszty oszukiwania, oszukują mniej. Jakie inne spostrzeżenia wyciągnęli naukowcy z kolejnych wersji eksperymentu?
-ludzie dużo chętniej oszukują gdy w grę wchodzi coś innego niż pieniądze (Kto ukradnie 10 złotych z kasy pracodawcy? A kto wydrukuje 100 stron prywatnych dokumentów?) – zamiana dolarów na żetony podwoiła oszukiwanie nawet mimo faktu, że żetony można było wymienić na dolary kilka minut później.
-ludzie są bardziej skłonni do oszukiwania gdy widzą kogoś ze swojej grupy, który oszukuje.
“Nie oszukiwali także ochotnicy, których poproszono przed zadaniem o podpisanie Kodeksu Honorowego MIT”
tutaj bym zwrócił uwagę na działanie “zasady konsekwencji” (Robert Cialdini) – chcemy uchodzić za konsekwentnych nie tylko w oczach innych ludzi, ale przede wszystkim we własnych oczach.
“ludzie są bardziej skłonni do oszukiwania gdy widzą kogoś ze swojej grupy, który oszukuje” – Cialdini opisywał też “eksperyment” z ustawionym przechodzeniem na czerwonym świetle (im więcej podstawionych przechodniów przechodziło, tym więcej zwykłych ludzi szło za nimi). Działa tu zasada “społecznego dowodu słuszności”
poniedziałek, 7 września 2009
Polska vs. Wielka Brytania, odc. 3
Dziś kolejna odsłona promocji wielkiej Brytanii na naszym blogu. W szczególności będziemy chwalić dobrze zorganizowane społeczeństwo, szacunek do starszych i chęć eliminacji szkodliwego elementu z otoczenia, nie zważywszy na konsekwencje. A wszystko w duchu tolerancji, jak przystało na cywilizowany kraj.
Brutalne dziewczyny chciały zgwałcić koleżankę!
16-latka została skatowana przez grupę nastoletnich dziewcząt. Bo nie kłaniała się matce przywódczyni bandy.
Napastniczki dopadły swoją ofiarę w na londyńskiej ulicy. Nie krępowało ich nawet to, że dzieje się to w biały dzień.
Zaciągnęły w zaułek, tam zerwały z niej ubranie i zaczęły bić sprzączkami pasków. Potem uciekły, zostawiając ją nagą i z obrażeniami ciała.
Chciałyśmy ją zgwałcić - przyznała później jedna z napastniczek. Nie miały jednak ze sobą żadnego chłopaka, który mógłby to zrobić. Musiały więc zadowolić się poniżeniem, biciem i fotografowaniem wszystkiego komórką a koleżanką rozsyłały zdjęcia.
Dwie z nich zostały skazane na więzienie: agresywna 17-latka spędzi za kratkami cztery lata, 16-latka trzy. Dziewczyna, która robiła zdjęcia, dostała wyrok w zawieszeniu. Jedna z oskarżonych o napad została natomiast oczyszczona z zarzutów.
Ale to były jeszcze stare dupy.
Dzieci w UK bawią się lepiej np. dwaj bracia w wieku 10 i 11 lat, którzy w kwietniu 2008r. zrobili sobie małe party w lesie.
Oprawcy najpierw zwabili swoje dwie ofiary do lasu niedaleko Doncaster, w miejsce, gdzie ludzie wyrzucają niepotrzebne rzeczy(ochrona środowiska jest w Anglii priorytetem). Pretekstem miało być oglądanie lisów i żab. A, że impra jakoś się nie kleiła więc, sadyści zaatakowali 9- i 11-latka. Zajebali im kasę i telefony, ale na tym nie poprzestali.
Później bracia zaczęli bić swoje ofiary kijami i cegłami. 11-latkowi oprawcy zrzucili na głowę znaleziony w lesie ciężki, porcelanowy zlewozmywak. Następnie zawiązali mu na szyi pętlę z drutu kolczastego. Młodszy chłopiec z kolei był przypalany papierosem w powiekę i ucho. Sadyści zrobili mu ostrym kijem ranę na ramieniu, którą również przypalali potem papierosami.
Następnie oprawcy próbowali zmusić swoje ofiary do gwałcenia się nawzajem.
Doszło do tego, że 11-latek w pewnym momencie błagał: zostawcie mnie, dajcie mi umrzeć! Sadyści tak też zrobili. Zostawili konającego starszego chłopca w lesie - półnagiego, na chłodzie.
Ranny 9-latek, zalany krwią i bez butów z trudem dotarł do zabudowań, gdzie poprosił o pomoc napotkaną parę przechodniów.
11-latka znalazł w lesie jego ojciec, niewiele brakowało, by chłopiec zmarł. Pogotowie lotnicze, które dotarło na miejsce, przez ponad godzinę próbowało ustabilizować stan dziecka na tyle, by można je było przetransportować do szpitala. Chłopiec miał tyle siniaków, że w szpitalu rodzice nie mogli go przytulić.
Obaj prześladowani chłopcy przeżyli, jednak odnieśli poważne obrażenia, wymagające długotrwałego leczenia i rehabilitacji. Ucierpiał zwłaszcza 11-latek, który potrzebował operacji plastycznej, by powrócić do w miarę normalnego wyglądu.
Nastoletni sadystyczni oprawcy zostali oskarżeni o próbę podwójnego zabójstwa oraz groźby pod adresem trzeciego chłopca, którego zaatakowali w podobny sposób tydzień wcześniej. Jednak sąd oddalił te zarzuty wobec nich. Jednocześnie sąd przyznał, że oprawcy spowodowali ciężki uszczerbek na zdrowiu dwóch ofiar oraz nakłaniali do odbycia aktów seksualnych. Sadyści zostali uznani winnymi również rozboju.
socjalizm jest dobry, jeśli jest u sąsiadów. Powiada Korwin-Mikke.
Ja bym te słowa sparafrazował: bezstresowe wychowanie jest dobre pod warunkiem, że obowiązuje one w kraje sąsiednie(przynajmniej będzie co zajmować w ramach kontrrewolucji).
Tekst na podstawie: Daily Mail
niedziela, 6 września 2009
Motywacja
http://www.youtube.com/watch?v=LHdrZpto4-c
http://www.youtube.com/watch?v=igu9WiKhOcU
100% więcej motywacji!
niestety, tych filmów nie mogłem zamieścić od razu na blogu, z powodu niechęci autora, do tego typu praktyk.
sobota, 5 września 2009
70. rocznica rozpoczęcia drugiej wojny światowej cd.
O komentarz w tej sprawie pokusili się również polscy i zagraniczni politycy. Głos w tej sprawie wzięły również europejskie media, jak i również polscy obywatele.
Tak wypowiadali się 31 sierpnia.
(na podstawie artykułu z http://www.dziennik.pl/)
Zachodnia prasa krytycznie o Moskwie.
"Rosja usiłuje wplątać Polskę w nazistowski plan napaści na ZSRR, by wybielić pakt Ribbentrop-Mołotow, przewidujący rozbiór państwa polskiego" - zauważa dziennik "Le Figaro". Francuscy publicyści piszą wprost - rozpowszechniane przez rosyjski wywiad oskarżenia pod adresem Polski o współpracę z hitlerowskimi Niemcami to "sposób usprawiedliwienia byłego ZSRR, który porozumiał się z Hitlerem w sprawie podziału Europy na dwie strefy wpływów kosztem Polski".
"Financial Times" z kolei oczekuje od rosyjskiego premiera pojednawczej postawy w czasie obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte. "Do złagodzenia politycznych napięć w stosunkach Rosji z członkami UE w Europie środkowej, na czele z Polską, przyczyniłoby się wypowiedzenie przez premiera Władimira Putina kilku pojednawczych słów" - pisze brytyjska gazeta.
W mocnym komentarzu publicyści "Financial Times" zauważają, że usprawiedliwianie przez Moskwę sojuszu z Adolfem Hitlerem z sierpnia 1939 roku jest nieuzasadnione. Jego następstwem było zajęcie wschodnich ziem polskich, deportacje ludności, egzekucje, w tym około 25 tysięcy polskich oficerów i podoficerów w Katyniu i innych miejscach - wylicza dziennik.
Z kolei włoska "La Repubblica" zwraca uwagę na podniosłość jutrzejszej uroczystości, którą nie służą historyczne spory. "70 lat, jakie upłynęło, nie banalizuje obrazu niemieckiej kanclerz i rosyjskiego premiera na Westerplatte" - zauważa dziennik. Podkreśla też, że Polska wciąż czuje ciężar historii. "Czuje na karku oddech pobliskiej Rosji, będącej w szponach nacjonalizmu i w szale, by przynajmniej częściowo odzyskać utraconą imperialną potęgę" - podkreśla "La Repubblica".
Ale Putin nie wymiękł i mówił co miał. A o czym mówił, to macie w tekście wcześniejszym, albo w gazetach.
A teraz zobaczmy, jak zdaniem Polaków wyszedł Władimir z tej patowej sytuacji.
Według Polaków to premier Rosji, Władimir Putin, skorzystał najbardziej na obchodach rocznicy wybuchu II wojny światowej - wynika z sondażu przeprowadzonego dla programu "Forum" w TVP Info przez TNS OBOP.
Na pytanie, kto najbardziej skorzystał politycznie na obchodach 70-tej rocznicy wybuchu II Wojny Światowej, badani najczęściej wskazywali na Putina (20%). Na drugim miejscu wymieniali premiera Polski Donald Tuska (19%).
Na dalszych miejscach znaleźli się prezydent Polski Lech Kaczyński i kanclerz Niemiec Angela Merkel (po 13%).
Podobnie to my typowaliśmy w wczorajszym tekście. Bez żadnego pudła trafiliśmy kolejność miejsc. Pierwsze miejsce Putin, drugie Tusk, na dalszych miejscach Kaczyński i Merkel. Czyżbyśmy byli jakimś medium?
zdj. pobrane z http://pl.wikipedia.org
piątek, 4 września 2009
Oj działo się, działo.
Tuż przed obchodami Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew powołał specjalną komisję, która zajmie się przeciwdziałaniem próbom fałszowania historii na szkodę interesom Rosji.
Wiadomo o fałszowanie nie chodzi, bo każdy tą historię fałszuje. Żydzi, Niemcy, Rosjanie, Polacy i cała reszta. Wiadomo, każdy broni tylko i wyłącznie swoich interesów. Każdy ma swoją prawdę. Jak rzekłby Niccolò Machiavelli lepsza jest ta prawda , która jest bardziej użyteczna.
Chciałbym przestrzec w tym miejscu wszystkim przed ślepym wyznawaniem prawdy przedstawianej nam przez struktury władzy, media itp. Stanowisko polskich władz znamy, że to my byliśmy najbardziej poszkodowani podczas wojny i, że to Hitler i Stalin nas chcieli zniszczyć a Anglia z Francją nasz olały.
Żydzi natomiast twierdzą, że to oni są najbardziej poszkodowani, że druga wojna to holokaust, że 6 mln ich wykosili itd.
Do tego grona poszkodowanych aspiracje ma też Rosja, która to ponoć również została zaatakowana przez Niemcy. Zaraz, zaraz a 17 września to kto kogo napadł? Ach tak, przecież to chodziło o ochronę ludności rosyjskiej, zamieszkującą wschodnie tereny. Bełkoczą coś o jakimś pakcie polsko-niemieckim o nieagresji(o czym za chwile).
Niemcy natomiast wojnę wypowiedzieć musiały, bo reparacje wojenne po pierwszej wojnie światowej zadusiłyby ich gospodarkę całkowicie. Ich pieniądze przedstawiały tylko i wyłącznie opałową czyli dokładnie tyle co dzisiejszy dolar Zimbabwe.
Fałszowanie historii rozumiem jak najbardziej. natomiast nie mogę pojąć przyznawania się do tego jak było naprawdę.
Nie mogę zrozumieć dlaczego Kaczyński przeprasza za zajęcie Zaolzia w 1938 roku. Do tej pory przecież część historyków traktowała okupację Zaolzia jako rodzaj rewanżu za ich zdaniem niesprawiedliwe dla Polski zapisy Traktatu Wersalskiego. I tak mogło pozostać, przecież i tak nikt dziś się ze zdaniem Czechów nie liczy. Więc po co? Przepraszał Kaczyński przepraszał i Kwaśniewski. Kwachu przepraszał za jedwabne chociaż nie wiadomo, czy nie zrobili tego Niemcy. Podobnie trudno mi zrozumieć Kanclerz Niemiec Merkel, która mówiła, że nie można odwrócić dokonanego podczas wojny zła, a "blizny będą widoczne zawsze". - Tu na Westerplatte wspominam los Polaków, którzy cierpieli zbrodniczą okupację niemiecką, wspominam zagładę Żydów europejskich, wszystkich, którzy zginęli straszną śmiercią w niemieckich obozach zagłady, miliony, które zginęły w walce przeciw okupacji niemieckiej.
Tusk jak zwykle pierdolił od rzeczy. Bo i o czym miałby mówić, przecież te sprawy nie są już do załatwienia.
Natomiast na wysokości zadania stanął Władimir Putin, który stwierdził, że niby wojna była, ale to nie wina Rosji. A mniej więcej mówił tak: że musimy zastanowić się nad tym, co doprowadziło do II wojny światowej, jakie polityczne idee doprowadziły do takiej agresji. Jak mówił, były to intrygi i spiski, a II wojna światowa nie zaczęła się z dnia na dzień - jej korzenie leżały w niedoskonałościach Traktatu Wersalskiego.
A szkoda, że Kaczyński mówił pierwszy przynajmniej nie było by potrzeby przepraszania Czechów.
Podkreślił też, że od 1934 do 1939 r. trwały wysiłki, by "uspokoić nazistów", którzy przejęli władzę w Niemczech. Robiono to - mówił Putin - poprzez porozumienia i pakty, które były nie do zaakceptowania z moralnego punktu widzenia, a z perspektywy politycznej "były niebezpieczne i złe".
- Kombinacja tych aktów doprowadziły do tragicznego początku II wojny światowej i musimy przyznać, że takie błędy zostały popełnione. Nasz kraj, Duma Federacji Rosyjskiej, nasz parlament, potępiła pakt Ribbentrop-Mołotow. Mamy prawo oczekiwać, że w innych państwach również zostaną potępione akty zawarte z reżimem faszystowskim i zostanie to uczynione nie tylko na poziomie oświadczeń politycznych liderów, ale także zostaną podjęte decyzje polityczne - powiedział Putin.
Putin nie przepraszał za Katyń i nie ma co się oszukiwać nigdy nie przeprosi.
środa, 2 września 2009
Bezstresowe wychowanie cd.
Oczywiście my w teorii życia jesteśmy z tego powodu bardzo zadowoleni i liczymy na dalszą współpracę.
http://facet.wp.pl/kat,1007819,wid,11452238,wiadomosc.html lub jak, kto woli
http://wiadomosci.onet.pl/2035340,69,,item.html
Teksty te mają formę bardziej broszurki niż artykułu, ale nawet i tu można znaleźć kilka istotnych faktów. np.
W Wielkiej Brytanii nastolatkowie upijają się znacznie częściej niż w innych krajach wysoko rozwiniętych, przy czym częściej alkoholu nadużywają dziewczynki - wynika z raportu opublikowanego przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD)
100% racji. W innych częściach europy raczej ciężko o taki obrazek. Na wyspach nic nadzwyczajnego.
Jednocześnie autorzy raportu podkreślają, że brytyjskim nastolatkom żyje się dobrze. Świadczy o tym duże wsparcie finansowe ze strony państwa, niższy niż w innych krajach odsetek dzieci biednych oraz samobójstw. Mniej dzieci doświadcza też w szkołach prześladowania ze strony rówieśników. Jednak poza szkołą młodzież nadużywa alkoholu, a odsetek nastolatek, które zachodzą w ciążę w porównaniu z innymi państwami jest wysoki.
Socjalizm jest nierozerwalnie połączony z lewactwem. A że lewacki sposób wychowania dzieci jest delikatnie mówiąc nie najlepszy stwierdziliśmy definitywnie w niedziele. Statystyki mówią same za siebie: odsetek nastolatek, które zachodzą w ciążę w porównaniu z innymi państwami jest wysoki.
A pamiętacie może tą historię? Nie? Tak w skrócie to ta pani ma lat piętnaście, ten pan 13. Oboje się tak kochają, że mają nawet ze sobą dziecko. Ojciec twierdzi, że zdoła wypełnić obowiązki głowy rodziny. Plany krzyżują mu niestety badania DNA, które jednoznacznie wykluczają jego ojcostwo. Otóż, okazuje się, że nasza figurantka miała w tym czasie jeszcze kilku partnerów seksualnych. 13 lat a już rogacz. Gratulacje!
W tym miejscu pada pytanie: "gdzie byli rodzie"? Czy chcielibyście, żeby wasze dzieci były równie odpowiedzialne? Czy zakaz bicia dzieci wprowadzony w Szwecji, nie odbije się temu narodowi czkawką.
Ze strachem spoglądam w przyszłość i nie potrafię sobie wyobrazić, jak będzie wyglądał przyszły świat, jeśli tego rozpierdolu nie zatrzymamy.
Natomiast polskim władzą i wszystkim Polakom sugeruję, nie podążanie za nowatorskimi metodami(w każdej dziedzinie czy to gospodarka czy wychowywanie dzieci), tylko za tymi sprawdzonymi. Lepiej uczyć się na czyiś błędach. Już dziś możemy śmiać się z Wielkiej Brytanii, jutro najprawdopodobniej ze Szwecji.
My natomiast zachowajmy dystans i odrobinę zdrowego rozsądku.