piątek, 16 sierpnia 2013

Za Tuska i Millera nawet wódka udać się nie może

Post wakacyjny, bo jak wiadomo wakacje to i alkohol. O alkoholu dziś będzie a konkretnie o wódce.


Mówi się, że Polska znana jest z wódki, ale to nie do końca prawda, bo znana jest coraz mniej a to za sprawą coraz gorszego ponoć to flagowego trunku Polaków.

Trochę ostatnio pogooglałem i wyszło mi na to, że polskie wódki nie są w ścisłej czołówce najlepiej sprzedających się. Ma to swoje uzasadnienie w jakości wódek. Dobra wódka to tania wódka, ale nie chodzi mi tu o tani szajs, tylko o to, że jak dowalimy produkcję wódki takimi podatkami, że głowa mała to gdzieś będzie trzeba nadrobić i dzieje się to kosztem jakości.
Będąc niedawno na Ukrainie gdzie wódka jest sporo tańsza i lepsza teza ta sprawdza się  całkowicie.

Nie od dziś wiadomo, że polmosy w Polsce zdychają i to nie tylko ze względu na wbicie dość głupiego przekonania w głowę Polaków, że wóda jest nie fajna, bo fajne jest piwo a wódę piją tylko żule i ruskie a jak ruskie to wiadomo, że źle, ale też niezrozumiale wysokie stawki podatkowe. Dużą rolę odegrała tu pedagogika wstydu jak i zwykła reklama. Pamiętajmy też, że swoje zrobił ustawodawca zakazujący reklam wódki w telewizji.

Nie piszę tego dlatego, że jakoś szczególnie lubię wódkę a nie lubię innych alkoholi, tylko boli mnie to, że produkt który ma taką tradycję i potencjał zostaje zaprzepaszczony. Podobnie będzie niedługo z wędlinami.
Ale wracając do wódki, próbowałem rozwikłać zagadkę ich słabego prosperowania. No i jeśli weźmie się pod uwagę, że polmosy to często kapitał nie polski(często francuski) to działalność dywersyjną raczej trzeba wykluczyć. Z drugiej strony trzeba wziąć pod uwagę, że przez większość czasu istnienia IIIRP rządzili nami zdrajcy teza o działaniu na niekorzyść zagranicznego kapitału a wspieraniu regionalnej czy lokalnej produkcji też nie jest prawdziwa, bo wytwórczość alko w mikro gorzelniach, browarach czy winiarniach jest tak trzymana w kojcu biurokratycznym, że udział rynkowy jest prawie żaden. Prawo w tej materii jest tak bzdurne, że teoretycznie nie można w domu nawet jednego balonu wina zrobić w praktyce nikogo za winko w domu jeszcze nie zamknięto, dopiero jakbyś podskoczył za wysoko. Z drugiej polmosy zdychają, więc jak jest?
A już mówię to taki salomonowe lobbyści załatwili sobie biurokratyczne wycięcie konkurencji natomiast państwo załatwiło sobie spory haracz. Zważywszy, że rządzący mają w dupie co będzie jutro a udziałowcy też są rozliczani w krótkiej perspektywie mamy obecny marazm, gdzie duże marki powoli się staczają a potencjał mikro wytwórczości jest tłamszony. Niby widzimy dziś jakieś małe ustępstwa ze strony państwa np. w obniżce akcyzy na cydr i perry, ale to nie są ustępstwa wystarczające. W temacie wina też mamy minimalny progres.

Generalnie jest to bardzo smutne jak państwo potrafi zepsuć coś co samo kręciłoby się znakomicie. Może w końcu trzeba pomyśleć perspektywicznie a nie tylko przez pryzmat przyszłorocznego budżetu. Czy nie lepiej mieć przez jakiś czas niższe wpływy do budżetu z tytuły akcyzy, ale później wyższe z tytułu VAT, niższe wydatki na socjal, lepszy bilans handlowy i w przyszłości pewnie wyższe wpływy z akcyzy?

0 komentarze:

Prześlij komentarz