Wiem, że temat jest wałkowany prawie codziennie w różnych mediach, ale ja też pokuszę się o komentarz. Mimo, że temat jest poruszany tak często, wcale to nie sprzyja lepszemu zapoznaniu się z zjawiskiem a wręcz przeciwnie. Po ilości czasu poświęcanego na to zagadnie, spodziewać by się mogło, że każdy obywatel zna konsekwencje zażywania, budowę chemiczną i działanie tych środków.
Otóż nie, "wie" tylko tyle, że maryśka powinna być legalna, bo w Holandii już jest. Drugim i ostatnim argumentem jest rzekomy brak skutków ubocznych tego specyfiku. No i na tym kończy się "wiedza" młodego wykształconego z dużego miasta. Co bardziej lotni umysłowo młodzi wykształceni... zachodzą w głowę jak możliwe jest, że kiedyś narkotyki można było nabyć w aptece a teraz nie można. i tym właśnie zagadaniem chciałbym się dzisiaj w szczególności zająć.
Tajemnicą nie jest, że wiele z dzisiejszych narkotyków miało kiedyś zastosowanie medyczne. O właściwościach narkotycznych danych leków dowiadywali się ciekawi świata debile, którzy znacznie przekraczali dawki farmakologiczne lub też całkiem przypadkowo ludzie podczas leczenia. Przykładem jest tu choćby heroina, która to używana była chociażby jako lek przeciwbólowy. Głównym negatywnym skutkiem zażywania tego "leku" była szybko zwiększająca się tolerancja i uzależnię, mimo że przy dawkach farmakologicznych nie występował efekt narkotyczny. Z tego też powodu zdecydowano się ten specyfik z produkcji wycofać i zastąpić go innym.
W tym miejscu mój wywód powinien się zakończyć, bo chyba każdy pełonosprytny obywatel ten prosty wywód zrozumiał, ale jak się okazuje w polskim internecie pałęta się horda korwinistów, którzy to pewne sprawy z wielką lekkością uznają za oczywiste a inne muszą mieć drugie tfu.. co ja mówię trzecie i czwarte dno.
No i jak się okazuje z tymi narkotykami mamy do czynienia z ową mnogością den;) a to z prostej przyczyny, bo się nie zgadza z zaleceniem kongresu.
Podczas jednej z niskolotnych dyskusji dowiedziałem się, że narkotyki w aptekach jednak powinny być sprzedawane. Argumentacja była taka, że leki takie nie zostały usunięte z punktu aptecznego przez producenta czy sprzedającego, ale przez jakiegoś zaplutego socjalistę. Delikatnie podsuwany był argument o wolnym rynku, ale tak delikatnie, bo oponent bał się zbłaźnienia. Ale poznęcajmy się trochę.
To może najpierw, czym jest apteka. Apteka – placówka, zajmująca się głównie sprzedażą leków i innych produktów medycznych (np. opatrunków, środków higienicznych). Czyli raczej narkotyków nie powinniśmy się tu spodziewać. Człowiek, który rozumie znaczenie słów nawet by się nie domyślał, że w aptece można kupić coś poza leczniczego. Jak widać tak sobie ma się naprawa pojęć u korwinistów.
Paradoks następny: krowiniści uważają, że demokracja jest be bo rządzeniem powinien zajmować się kto się na tym zna, natomiast zatwierdzaniem leków nie powinien się zajmować ktoś kto się na tym zna, tylko jeden z drugim ćpunem i właściciel koncernu, który będzie trzepał kasę z uzależnionych. Żelazna logika.
W takim miejscu można też posłużyć się demagogią wolnego rynku, ale moja odpowiedź była by równie demagogiczna w myśl parafrazy: gorszy lek wypiera lepszy.
Poza tym dla mnie niewyobrażalne jest, aby idąc do apteki dostać lek groźny, uzależniający, czy wcale niedziałający, tylko dlatego, że aptekarz ma na nim wyższą marżę.
Fajnie to wszystko zostało tu opisane.
OdpowiedzUsuń