Program w Superstacji "Ja Panu Nie Przerywałem" powstał chyba, tylko po to, aby oglądać biednego lewaka, który się kompromituje. Ostatnio dla odmiany Sommer zamiast rytualnie już zmasakrować Szumiego zmasakrował się sam.
Żeby być uczciwym powiem, że na początku Sommer słusznie zauważył, że bardzo ważnym czynnikiem wpływającym na śmiertelność na drogach jest ich jakość.
Później było już gorzej. PJN ostatnio wymyślił sobie, żeby zmienić prawo i podwyższyć trochę limity prędkości, nie zapinać pasów i móc rozmawiać przez komórkę podczas jazdy. PJN już od jakiegoś czasu chce być taką nową Nową Prawicą i akurat zgłosiła taki sztandarowy postulat programowy Ruchu Poparcia Korwina. Szumi zręcznie to wykorzystał i zaczął walić na najsłabszy element i Sommer zakręcił się jak słoik. Z resztą sami zobaczcie:
Nobel z fizyki dla drivera Sommera przez teoriazycia
Sommer próbował wybrnąć tworząc sobie dość osobliwy, że zacytuje, układ fizyczny nie mający z realiami dróg niewiele wspólnego. W układzie Sommera pieszy to osoba przechodząca przez pasy a samochody jeżdżą po torach jak pociągi, z tą różnicą, że pociągi z torów mogą wypaść a samochody według fizyki profesora Sommera już nie. Profesor dynamiki Sommer w dziwnych okolicznościach zagubił też gdzieś siłę ośrodkową, która to dziwnym trafem przyczynia się często do wypadków. Sommer nie bierze pod uwagę też psychologii. Może wydawać się to dla wielu zbyt oczywiste, ale chciałem przypomnieć, że pieszy przechodzi przez jezdnie nie na pałę, tylko ocenia odległość i prędkość nadjeżdżającego samochodu. Przez jezdnie też nie przebiegamy. Żeby obalić teorię Sommera to czas obecności na jezdni nie przekłada się też bezpośrednio na śmiertelność. Na trasie, którą pokonuję do pracy naliczyłem 3 zabite lisy i dwa koty, które to statystycznie mniej czasu spędzają na jezdni niż człowiek a wypadków ludzi naliczyłem jeden.
Sommer mówi, że jakby tak samochód rozpędzić do prędkości światła to prawdopodobieństwo wypadku jest niemal zerowe. Żeby sobie zakpić z takich różnych teorii to jakby tak użyć często przywoływanej przez korwinistow krzywej Laffera to przy zerowej prędkości też jest zerowe prawdopodobieństwo potrącenia przechodnia. Realnie natomiast prędkości w których powstają wypadki to statystycznie od 30 do 300km na godzinę. Wyższa jak i niższa prędkość nie jest wypadkogenna. Jak ostał się tu jakiś korwinista to może sobie policzyć czy empirycznie wyznaczyć ten pkt. najgroźniejszej prędkości;)
Ale pal licho już tych przechodniów w osobliwym układzie fizycznym profesora Sommera wymazano rowerzystów jak i inne samochody np. nadjeżdżające z naprzeciwka na które moglibyśmy wpaść wymazaną z układu siłą odśrodkową. Chyba, że w układzie profesora dynamiki samochody jeżdżą po torach prostych i bez tarcia, bo poślizgów i łapania pobocza nie uwzględniono. Hamulce w samochodzie to też jakiś lewacki wymysł, albo faktycznie to jakiś układ bez tarcia(z minimalnym tarciem). Tak mniej więcej w dyskusjach wypada człowiek gdy musi "udowodnić" oczywistą bzdurę.
Żeby być uczciwym powiem, że na początku Sommer słusznie zauważył, że bardzo ważnym czynnikiem wpływającym na śmiertelność na drogach jest ich jakość.
Później było już gorzej. PJN ostatnio wymyślił sobie, żeby zmienić prawo i podwyższyć trochę limity prędkości, nie zapinać pasów i móc rozmawiać przez komórkę podczas jazdy. PJN już od jakiegoś czasu chce być taką nową Nową Prawicą i akurat zgłosiła taki sztandarowy postulat programowy Ruchu Poparcia Korwina. Szumi zręcznie to wykorzystał i zaczął walić na najsłabszy element i Sommer zakręcił się jak słoik. Z resztą sami zobaczcie:
Nobel z fizyki dla drivera Sommera przez teoriazycia
Sommer próbował wybrnąć tworząc sobie dość osobliwy, że zacytuje, układ fizyczny nie mający z realiami dróg niewiele wspólnego. W układzie Sommera pieszy to osoba przechodząca przez pasy a samochody jeżdżą po torach jak pociągi, z tą różnicą, że pociągi z torów mogą wypaść a samochody według fizyki profesora Sommera już nie. Profesor dynamiki Sommer w dziwnych okolicznościach zagubił też gdzieś siłę ośrodkową, która to dziwnym trafem przyczynia się często do wypadków. Sommer nie bierze pod uwagę też psychologii. Może wydawać się to dla wielu zbyt oczywiste, ale chciałem przypomnieć, że pieszy przechodzi przez jezdnie nie na pałę, tylko ocenia odległość i prędkość nadjeżdżającego samochodu. Przez jezdnie też nie przebiegamy. Żeby obalić teorię Sommera to czas obecności na jezdni nie przekłada się też bezpośrednio na śmiertelność. Na trasie, którą pokonuję do pracy naliczyłem 3 zabite lisy i dwa koty, które to statystycznie mniej czasu spędzają na jezdni niż człowiek a wypadków ludzi naliczyłem jeden.
Sommer mówi, że jakby tak samochód rozpędzić do prędkości światła to prawdopodobieństwo wypadku jest niemal zerowe. Żeby sobie zakpić z takich różnych teorii to jakby tak użyć często przywoływanej przez korwinistow krzywej Laffera to przy zerowej prędkości też jest zerowe prawdopodobieństwo potrącenia przechodnia. Realnie natomiast prędkości w których powstają wypadki to statystycznie od 30 do 300km na godzinę. Wyższa jak i niższa prędkość nie jest wypadkogenna. Jak ostał się tu jakiś korwinista to może sobie policzyć czy empirycznie wyznaczyć ten pkt. najgroźniejszej prędkości;)
Ale pal licho już tych przechodniów w osobliwym układzie fizycznym profesora Sommera wymazano rowerzystów jak i inne samochody np. nadjeżdżające z naprzeciwka na które moglibyśmy wpaść wymazaną z układu siłą odśrodkową. Chyba, że w układzie profesora dynamiki samochody jeżdżą po torach prostych i bez tarcia, bo poślizgów i łapania pobocza nie uwzględniono. Hamulce w samochodzie to też jakiś lewacki wymysł, albo faktycznie to jakiś układ bez tarcia(z minimalnym tarciem). Tak mniej więcej w dyskusjach wypada człowiek gdy musi "udowodnić" oczywistą bzdurę.